Strony

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Otwarcie Tichauer Park Rybnik & Inwazja FoodTrucków 2 Urodziny!

Na przełomie czerwca i lipca wraz z moją przyjaciółką wybrałyśmy się Inwazję FoodTrucków. Tym razem impreza zlot odbył się tuż obok teatru rybnickiego, gdzie została utworzona sztuczna plaża a nie obok kościoła jak na Food Feście. Goście mogli zjeść: Easy Rider,Pickup Burger,Jadło na kółkach, El Cartel, Mono Burger Food Truck,Przystanek Ogień i Dym, wusztzkarry, Fritka.pl, Szarpnij Wieprza, The Dumplings food truck,BRUNO BAGEL, Pan Bulwa, Real Greek, BOOM BOMB Waffle, Choco Kebab Polska,Klapec. Zdecydowałam się na posiłek w dwóch miejscach w Przystanku Ogień i Dym, gdzie można zjeść dania kuchni koreańskiej oraz w Choco Kebab Polska, który serwuje czekoladowe kebaby.
Po wysłuchaniu pozytywnych opinii na temat Choco Kebab Śląsk zdecydowałam się na czekoladowego kebaba z bitą śmietaną i oreo. I wiecie co? To był najgorszy możliwy wybór, deser był koszmary. Farsz imitujący mięso mdły, bita śmietana nie zbita, rozpływała się, a o placku szkoda gadać. Oreo nie chrupało, namiękło bitą śmietaną. Bezpowrotnie straciłam 15 złotych, które mogłam wydać na frytki, koreańską tortillę kimchi czy booble waffle. W sumie mogłam je wydać na cokolwiek, tylko nie na to. Na pewno nie skuszę się ponownie ani na choco kebab ani na produkty, które serwuje ten food truck. Wolę nie ryzykować dostania kolejnego niezjadliwego posiłku.
W opozycji do niezjadliwego czekoladowego kebaba Przystanek Ogień i Dym zaserwował ucztę smaków. W menu króluje Pad Tahi, Butatasu, Burrito Kimchi,Kogi, Curry oraz  Bulgogi, na które się zdecydowałam. Mimo długiej kolejki danie otrzymałam niemal od razu. Mięso idealnie wysmażone, marynata doskonale przyprawiona. Ryż bardzo dobry jakościowo.Wszystkie składniki doskonale do siebie pasują. Kartonowe pudełeczko kryło bogactwo smaków. W przyszłości na pewno skuszę się na kimbab oraz burrito z kimchi.
ClaudiaMorningstar

środa, 29 listopada 2017

Naszebao, czyli Rynek Smaków w Katowicach

23 tego roku sezon food-truckowy zosta otworzony w Katowicach. Miało to miejsce prawie pół roku temu, a ja zdałam sobie sprawę, że nie napisałam relacji. Chcąc naprawić swój jakże karygodny błąd postanowiłam zrobić to właśnie dzisiaj. Owszem może jest mroźny środek tygodnia, może i u Was spadł śnieg, ale postanowiłam powspominać ciepło, lato i zabawy czas. Cała impreza trwała trzy długie i smakowite dni, ale mi niestety udało się skosztować pyszności w jednym punkcie gastronomicznym- Naszym Bao. Oprócz tego mogliśmy zjeść w: GrubyBus, Jagger FoodTruck , Hell's Truck,Placki z fury, Foodszak,Food Revolta,MobiLody,Fragola - Owoce w Czekoladzie,Churros and More,Najlepsze Frytki w Mieście,Rollujemy, Dobra Szama Food Truck,Yummi Langosz - Food Truck,Mamita Burritos, Papuvege,Pizza Truck, Gastruś,YNO HOT DOG, Naszebao,Natural Born Grillers,POżarcie,Cafe Cool'a & Cafe Diesel,Fit-Fat Dim-Sum. W Fit-Fat Dim Dum, Churros and More, Najlepsze Frytki w Mieście miałam okazję już jeść, jeśli jesteście ciekawi jak wspominam tam wizyty to zapraszam do poczytania tego postu oraz tej notki
Do niepozornego tradycyjnego rozmiaru wozu zachęca długa kolejka i zapach, który wychodzi z małej, zadbanej kuchni. Przed Naszebao stoi krótkie ale zarazem treściwe menu, które zawiera kilka pozycji z bao, czyli bułek na parze (zarówno w wersji mięsnej jak i wegetariańskiej) oraz zupę.  
Ja jako wielka fanka kalmarów (będąc w Grecji jadłam je na tony) oczywiście zamówiłam pozycję numer 2, czyli kalmar w pinko. Po uiszczeniu opłaty - 14 złotych odczekałam chwilę i w moje ręce trafiła apetycznie pachnąca bułka.  Zamówiona przekąska była strzałem w 10! Bułka odpowiedniej miękkości przypominają śląskie pampuchy współgrała z chrupiącymi kalmarami i ostrym sosem. Listki kolendry oraz mięty postawiły kropkę nad "i". Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to do ceny, za taką cenę kluska powinna być większa. Chciałabym kiedyś tam wrócić i spróbować innych pozycji, a zwłaszcza tej z kaczką z truskawkami. Może mi się to uda w kolejnym sezonie.
Cześć, ClaudiaMorningstar

poniedziałek, 27 listopada 2017

Marineo Sushi Fish&Go

Sushi sklepowe jadłam już kilka razy. Jedne eksperymenty wypadły w miarę dobrze jak box z Lucky Fish czy Tokyo a inne wręcz tragicznie. Tak było w przypadku niesłynnych Sushinek. W moim mieście rodzinnym nie ma barów czy restauracji restauracji tego typu kuchnie, owszem jest kilka "chińczyków" ale kuchni japońskiej tutaj nie znajdziemy. Chcąc zjeść sushi trzeba wybrać się w krótszą bądź dłuższą podróż autem/autobusem do większej aglomeracji. Jest to dość kłopotliwe, więc szukam innej alternatywy. W ten oto sposób testuję różne zestawy z popularnych hipermarketów.
 Box zawiera 9 kawałków (2X California Roll, 3x Hoso Maki, 4 Futo Maki). Zawiera imbir, sos chrzanowy o smaku wasabi i sos sojowy. Masa netto: 230 gram w tym 203 gram sushi. Do zestawu dołączone są pałeczki. 
Każda wersja smakowa bardzo mi smakowała, ale moim faworytem wersja z tuńczykiem, gdyż nie zawiera nori, który w odmianie z paluszkami krabowymi czy wędzonym tuńczykiem wypada przeciętnie. Ryż dobrze ugotowany, nie rozpada się. Na box skusiła mnie dość niska cena w promocji (7.99zł/9.99). Zarówno sos sojowy jak i imbir jest tragiczny. Nie wspominając o sosie chrzanowym, który jest nieporozumieniem. Dobrym ułatwieniem są przegródki na niezjadliwe sosy i dobre, drewniane pałeczki. Czy skuszę się na ten zestaw ponownie? Myślę, że może być ciekawą alternatywą na szybki posiłek, ale dodatków na pewno nie wykorzystam.
ClaudiaMorningstar

sobota, 18 listopada 2017

First impression - listopad

Minęło aż pięć miesięcy od pierwszego postu z serii "First impression,"który przybliżał konsystencję, zapach czy kolor testowanej przeze mnie próbki. Jak już wiecie z poprzedniej notatki nie oceniam tutaj działania, ponieważ nie jestem w stanie tego ocenić po użyciu jednej czy dwóch saszetek z niewielką ilością kosmetyku.
BCDATION Tony Moly- Krem BB, który testowałam już ostatnio i został opisany w czerwcu. Możecie o tym przeczytać tutaj.

COSRX Galactomyces 95 Whitening Power Essence- Bezbarwna esencja o niezbyt zbitej strukturze. Dzięki swojej formie łatwo rozprowadza się po skórze twarzy. Za pełnowymiarowy produkt zapłacimy 16$-20$ za 100ml.

Intensive Time Reversing Snail Cream Lioele- Regenerujący krem do twarzy ze śluzu ślimaka. Szybko się wchłania. Pachnie neutralnie. Trochę nawilża. 50 ml słoiczek kosztuje około 120zł.

Super Gold Snail Lioele-  Krem BB z ekstraktem ze śluzu ślimaka, który dostępny jest w dwóch kolorach. Ma kremową, ale niezbyt zbitą konsystencję i przyjemny słodki zapach, który po chwili jest niewyczuwalny. Krem bardzo dobrze stapia się ze skórą, ma także wysokie pokrycie oraz świetliste wykończenie. Za 50 ml tubkę kupimy za 18$-24$.

Water Drop Sleeping Pack- Całonocna maska do twarzy w formie żelu. Nikogo nie zdziwi żelowa konsystencja tego kosmetyku. Pachnie przepięknie i ładnie wygląda. W miarę szybko się wchłania. Produkt do nabycia za 16$/50 zł za 120ml.

Pha Moisture Renewal Power Cream- o tym kremie również ją pisałam i bez problemu możecie o nim przeczytać tutaj.
Te próbki podobnie jak poprzednie dostałam z jolse. A kupowałam niewiele, ponieważ nabyłam tylko zestaw maseczek od Tony Moly oraz mój ukochany papajowy peeling enzymatyczny od Apieu. Do tego darmowa wysyłka. Czego chcieć więcej?
ClaudiaMorningstar

czwartek, 16 listopada 2017

Dermal Collagen Essence Mask

Winter is coming. Uświadomiłam to sobie, gdy idąc do pracy ubieram zimową kurtkę-kołdrę, wełniany pleciony komin, grubą czapkę oraz rękawiczki. Zimno odcisnęło piękno na mojej skórze twarzy. Stała się bardziej wrażliwa i sucha niż dotychczas. Chcąc polepszyć stan mojej cery postanowiłam częściej zakładać maseczki na płachcie, w ten oto sposób przetestowałam kilka nowości, które zalęgły w mojej różowej kosmetyczce.
Od producenta: Nałożyć maskę na oczyszczoną twarz. Ściągnąć po 20 minutach. Stosować 3-4 razy w tygodniu.
Skład:woda, gliceryna, glikol butylenowy, hydrolizowany kolagen, sok z liści aloesu barbadensis, ekstrakt z orzecha portulaca, proszek perłowy, beta-glukan, pantenol, tokoferylooctan, polisorbat 80, disodium edta, guma ksantanowa, perfumy, metyloparaben. . 23 G / arkusz zawiera więcej esencji.

Maseczka wykonana jest z grubego arkuszu materiału, który doskonale dostosowuje się do kształtu naszej twarzy. Esencja nie jest lepka, a lejąca się, czyli taka jaką lubię. Po użyciu tego kosmetyku moja skóra stała się nawilżona i promienna. Efekt rozjaśnienia nie jest długotrwały.Produkt bezzapachowy.Koszt jednej maseczki to 0.98$, chociaż ja dostałam ją gratis jako dodatek do zakupów. W sumie polecam, ale nie wiem czy kupiłabym ją w sklepie internetowym.
ClaudiaMorningstar

sobota, 11 listopada 2017

Kit KAT Malinowy

Dzisiaj ocenię ostatni ze smaków kit kat, które koleżanka przywiozła mi z dalekiej Japonii. Po Strawberry Cheese Cake, Sakura Matcha i Japanese Cake oraz Hokkaido Melon przyszedł czas na malinową odsłonę tego sławnego batonika. Jak myślicie jak wypadł w stosunku do innych wersji smakowych?
Skład:Chocolate coaching (vegetable oils and fats, sugar, lactose, whole milk powder, cocoa butter), Biscuit (flour, sugar, shortening, salt), flour, vegetable oils and fats, lactose, sugar, raspberry fruit juice powder, processed dried raspberries, whole milk powder, yeast, cocoa powder, cocoa mass, cocoa butter, emulsifiers, leavening agents, coloring (red beets, monascus), acidifier, flavor, modified starch, baking soda, yeast food (may contain soy in some of the raw materials).
Mimo wszechobecnego różu zarówno na opakowaniu jak i na samym batoniku jest to niestety najgorszy wariant, który próbowałam do tej pory. Zapach no cóż nie ukrywajmy, że nie pachnie naturalnie, a sztucznie. W smaku dobry, ale nie zachwycił mnie. Maliny sprawiły, że był bardziej cierpki niż słodki, dobrze współgrał z białą czekoladą, której fanką nie jestem. Za paczkę, która zawiera 12 mini batoników zapłacimy  bez podatku około 1000 jenów. 
ClaudiaMorningstar

piątek, 10 listopada 2017

Kit Kat Sakura Matcha i Kit Kat Japanese Sake

Cześć Wszystkim. Kilka tygodni temu recenzowałam dwie wersje japońskich batoników typu Kit Kat,ponieważ seria cieszyła się dużym powodzeniem postanowiłam  ocenić kolejne smaki. Po Hokkaido Melon i Strawberry Cheese Cake Chockolate przyszła kolej na Japanese Sake i Sakura Matcha. 
Skład: tłuszcz roślinny (kokosowy, palmowy, rzepakowy), cukier, mąka pszenna, mleko, laktoza, 0.8% alkoholu, migdały, masło kakaowe, masa czekoladowa, emulgator (lecytyna), drożdże, sól, subst. spulchniająca (węglan sodu), aromaty, przeciwutleniacz.
Już wielokrotnie widziałam informację z prośbą o niespożywanie tego batonika przez dzieci i młodzież. Dopóki nie spojrzałam na skład nie zdawałam sobie sprawy dlaczego. Po przeczytaniu informacji od producenta dowiemy się, że do produkcji tych słodyczy wykorzystano prawdziwy alkohol, a nie sam aromat. Szok co nie? Przysmak podobnie jak poprzednie warianty smakowe zamknięty jest w ładnym, szeleszczącym jednorazowym opakowaniu. Na froncie wydrukowana jest kieliszek sake oraz nazwa tego produktu w kanji i po angielsku. W środku znajdują się dwa proste, krótkie pachnące alkoholem paluszki oblane białą czekoladą. W smaku przepyszny: aromat wina ryżowego doskonale współgra z chrupiącym wafelkiem i resztą składników. Był słodki, ale nie za słodki. Myślę, że z miłą chęcią zjadłabym go ponownie.
Skład:Cocoa Powder, Yeast, Cocoa Mass,Emulsifier, Baking Soda, Flavouring,Sugar, Vegetable Oil, Lactose,Flour, Powdered Whole Milk,Cocoa Butter, Matcha Paste,Matcha, Yeast Food.
Jestem wielką, na prawdę wielką fanką japońskiej sproszkowanej zielonej herbaty. Nie ważne czy zaparzone czy w formie ciasta, lodów czy innego deseru. Dlatego nie ukrywam, że bardzo się cieszę, że miałam okazję przetestować ten batonik. Nic dziwnego, że ta wersja smakowa tak przypadła mi do gustu. Jest słodka, ale te słodycz doskonale przełamują przyprawy takie jak biały pieprz i uwielbiany przeze mnie cynamon. Uważam, że to jest najlepszy KitKat jaki jadłam do tej pory. W Japonii można go kupić wiosną, ale zamawiając przez internet możecie cieszyć się tym smakiem przez cały rok. Opakowanie no cóż to strzał w dziesiątkę, nigdy nie ukrywałam, że w głębi duszy jestem mała dziewczynką uwielbiającą kwiatki i kolor różowy.
ClaudiaMorningstar

wtorek, 7 listopada 2017

ORC Mask

Kilka tygodni temu Drew Barrymore znana z takich filmów jak "E.T", "Santa Clarita Diet" czy "Już za Tobą tęsknię" na jednym ze swoich kont na popularnym serwisie internetowym opublikowała zdjęcie, które pokazuje działanie maski ściągającej. Nie ukrywam, że efekt robi wrażenie, ale cena również. Wiadomo, że student zawsze głodny i biedny, więc postanowiłam poszukać tańszego zamiennika i przekonać się na własnej skórze, czy maski ściągające pory zmniejszają je, czy to tzw."pic na wodę.
Poczuj się jak nowonarodzona z nową, wielozadaniową maseczką A'pieu Orc Pack. Maseczka o działaniu oczyszczająco-wygładzającym na bazie naturalnych składników. Ekstrakt z kasztanowca skutecznie złuszcza martwy naskórek,a zawartość albuminy zwęża rozszerzone pory.
Stosowanie:
Stosować na uprzednio oczyszczoną oraz stonizowaną skórę.
1. Nałożyć maskę równomiernie na twarz omijając okolice ust i oczu.
2. Pozostawić na 15 minut.
3. Kiedy maseczka całkowicie wyschnie, spłukać wodą. 

Skład: Water,Sodium Polystyrene Sulfonate 2, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Dipropylene Glycol, Alkohol, Phenoxyethanol, Chlorphenesin,PEG-40 Hydrogenated Castror Oil, PPG-26-Buteth-26,Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil, Castanea Crenata (Chestnut) Shell Extract, Centella Asiatica Extract, Acetyl Hexapepide-8, Aspergillus Ferment, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Albumen Extract, Panthenol, Sodium Hyaluronat.
Opakowanie już samo w sobie może straszyć. Przypomina mi radioaktywnego potwora z bagien. Natomiast po aplikacji i bardzo szybkim wyschnięciu wyglądamy niczym "ork" z "Władcy Pierścienia" Tolkiena. Sama maska jest gęsta, zbita, przeźroczysta i w ogóle nie pachnie. Jest za to bardzo wydajna. Nie ma problemu z zmyciem jej z twarzy. Wystarczy ciepła woda i problem z głowy. Po kilkukrotnym użyciu pory są widocznie mniejsze. Akurat ja dostałam ją do testów, ale bez problemu możecie ją kupić za 50 zł w internecie, stacjonarnie jej nie widziałam. Jeśli miałabym polecić inny produkt tej firmy to na pewno poleciłabym A'pieu Fresh Mate Papaya Mask Peeling.
ClaudiaMorningstar

czwartek, 2 listopada 2017

Elizavecca Milky Piggy Elastic Pore Cleansing Foam

Część Dziewczyny. Dzisiaj przychodzę z moją ulubioną pianką do mycia twarzy, którą jak zwykle kupiłam w TkMaxxie. Zawsze znajdę tam perełki. To właśnie tam po raz pierwszy Pore Solution oraz Black Head Solution. Oprócz tego często w sprzedaży mają kosmetyki takich marek jak TonyMoly, HolikaHolika, Skin79, Yoskine, Apieu, The Creme Shop czy inne. Od razu zaznaczam, że masek  w płachcie nie opłaca się kupować, ale kremy do stóp czy rąk, skarpetki złuszczające skórę, produkty do makijażu jak najbardziej. W ten oto sposób do mojej łazienki trafił ten produkt do mycia twarz, który kupiłam za 39.99zł. W internecie kupimy go za niewiele ponad 10$. 
Opis producenta: To hybrydowy produkt czyszczący, który wyprzedza wszystkie inne podstawowe środki czyszczące. Elastic Pore Cleansing Foam Elizavecca działa jak odżywcza paczka z maskami, a następnie spienia się w oczyszczający środek czyszczący, który wnika głęboko w pory, aby wydobyć głęboko osadzony brud i sebum. Czarne "głowy", białe "głowy" i powiększone pory? W miarę jak zatłoczone pory są oczyszczane, a skóra oczyszczana, kolagen i bogate ekstrakty z ziół i owoców również działają magicznie, pozostawiając skórę doskonale wyważoną i kondycjonowaną, bez usuwania jej z powierzchni skóry.
Skład: Water, Stearic Acid, Cocamidopropyl Betaine, Lauric Acid, Potassium Hydroxide, Charcoal Powder, Myristic Acid, Polyethylene Glycol 400, Lauramide DEA, Glyceryl Stearate & PEG-100 Stearate, Hydrolyzed Collagen, Polysorbate 20, R-Spider Polypeptide-1, Allantoin, Sodium Polyacrylate, DL-Panthenol, Disodium EDTA, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Carica Papaya Fruit Extract, Rosemary Extract, Chamomilla Recutita Flower/Leaf Extract, Soapberry, Fragrance, Honey.
Nie ukrywam, że bardzo polubiłam się z tą pianką.  Jestem nią oczarowana. Mam olbrzymi problem z zaskórnikami, zamkniętymi porami i wągrami. Po użyciu Elastic Pore skóra mojej twarzy jest oczyszczona. Nie wysusza jej ani nie podrażnia. Pory delikatnie się zwęziły. Na początku konsystencja jest zbita, a po połączeniu jej z wodą robi się delikatna gęsta szara piana, którą łatwo czyści się zarówno z mebli jak i z ręczników. Produkt bezzapachowy. Jedyną wadą jaką zauważyłam podczas stosowania tego kosmetyku jest jego wydajność. Szybko się kończy. Niestety. 
ClaudiaMorningstar

wtorek, 31 października 2017

3 azjatyckie kultowe horrory na Hallowen

Jestem wielką fanką horrorów. Czym straszniejsze tym lepsze. Szczególnie upodobałam sobie amerykańskie slashery. Kto z nas nie pamięta kultowej serii Krzyk? Nie wspominając nawet o Hallowen czy Koszmar z ulicy Wiązów z Freddy Kreuegerem? Niestety z roku na rok poziom spada. Śmiertelna gorączka 2, The Human race czy Martwy Krzyk to jedne z najgorszych filmów tego millenium. W związku z tym postanowiłam poszukać ciekawych produkcji z innych kontynentów. Ponieważ nie znalazłam dobrych pozycji w Europie (nie wspominając o polskich filmach) wzięłam pod uwagę rynek azjatycki. W dniu dzisiejszym wiele z Was będzie szukać przerażającej superprodukcji na ten wyjątkowy dzień. W związku z tym przygotowałam "Top 3" horrorów z Kraju Kwitnącej Wiśni oraz Korei Południowej.
Opowieść o dwóch siostrach
Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo prosta. Dwie siostry wracają wracają do domu po długotrwałym leczeniu w szpitalu psychiatrycznym. Trafiły tam z powodu samobójczej śmierci ich matki. Macocha traktuje je osobliwie, a ojciec zdaje się całkowicie tego nie zauważać. Jest całkowicie zauroczony nową żoną. Fani ciężkiego klimatu z pewnością będą usatysfakcjonowani. Końcówka zaskakująca, ale wszystko wyjaśnia. Na uwagę zasługuje znakomita obsada, realistyczne ujęcia i  spójna fabuła.
As The Goods will
Film, którego autorem jest japoński mistrz grozy Takashi Miike. Twórca takich obrazów filmowych jak "Gra Wstępna" czy "Lekcja zła". Tym razem akcja rozgrywa się w szkole. Pewnego dnia podczas jednej z nudnych lekcji niespodziewanie wybucha głowa nauczyciela. Shun Takahata wraz z innymi uczniami zmuszeni są do wzięcia udziału w okrutnej grze. Fabuła przypomina mi Battle Royale. Zmienia się tylko przeciwnik. Uczniowie nie walczą przeciwko sobie tylko symbolom z azjatyckiej kultury, takim jak lalka Daruma, maneki deko (charakterystyczna figurka kotka z wyciągniętą przednią łapką) czy Kokeshi. Dobry horror z elementami satyry z zaskakującym finałem.
Mourning Grave
Zarówno Koreańczycy jak i Japończycy chętnie czerpią inspiracje z mitologii, wierzeń oraz przesądów. Dlatego nikogo nie dziwią Kumiho (lisy o siedmiu ogonach), duchy, bogowie czy inne ponadnaturalne istoty w dramach czy filmach. Doskonałe połączenie lekkiej komedii romantycznej z horrorem. Główny bohater od dziecka widzi zjawy. Bardzo podoba mi się motyw zemsty, który jest bardzo popularny. Obraz porusza takie kwestie jak przemoc w szkole czy brak reakcji ze strony nauczycieli, rodziców czy dyrekcji co niejednokrotnie prowadzi tragedii. Mourning Grave jest idealny dla fanów "Carrie" Stephena Kinga.
A jakie są Wasze plany na ten wieczór? Spędzicie go w domu przed telewizorem a może pójdziecie na dyskotekę wraz z przyjaciółmi?
ClaudiaMorningstar

niedziela, 29 października 2017

Pure Smille- Sugar Skull

Sezon Hallowenowy rozkwita w pełni. Wszyscy szukają oryginalnych przebrań, najlepszych przepisów na jak najsmaczniejsze dania i najstraszniejszych filmów. Nic więc dziwnego, że szał na " Święto duchów" dotknął branże kosmetyczną. Bez problemu możemy kupić produkty z motywem ozdobionej dyni, włochatego pająka czy czarownicy w wielkim szpiczastym kapeluszu przedstawionej obowiązkowo na miotle i z kotem u boku. Ja, jako wielka fanka maseczek na płachcie skusiłam się na kosmetyk japońskiej firmy Pure Smille z wizerunkiem Sugar Skull, czyli czaszce wykonanej z cukru i ozdobionej czekoladą oraz kwiatami, która jest nieodłącznym elementem Świętem Zmarłych obchodzonym przez Meksykanów. 
Od producenta: Przemień się tą maską i przestrasz innych albo siebie. Zabiegi na twarz nie muszą być nudne. Wystaw produkt na działanie promieni społecznych przynajmniej na jedną minutę, po czym będzie świecić przez 20-30 minut. Możemy zagwarantować wiele śmiechu i krzyku podczas dziewczyńskiej imprezy. Zawiera kolagen, kwas hialuronowy oraz witaminę "E" , które sprawią, że Twoja twarz będzie wyglądać promiennie. 

Nie ukrywajmy, że opakowanie przyciąga wzrok. Jest bardzo oryginalne. Nie jest kawaii, nie przedstawia słodkich piesków czy kotków, a postać "Pięknej Śmierci". Maska jest idealna, nie za duża i nie za mała. Po jej ściągnięciu skóra mojej twarzy ładniej wygląda. Zapach cóż jest specyficzny, ale przyjemny. W moim odczuciu pachnie plasteliną. I co najważniejsze świeci w ciemnościach. Mały dodatek, a cieszy.
CladiaMorningstar

wtorek, 24 października 2017

Bierhalle- czyli nie samym sushi żyje człowiek

Kiedy mieszkałam w Katowicach moi rodzice postanowili zrobić mi niespodziankę i przyjechać do mnie w odwiedziny. Wybrali doskonały termin, ponieważ doskonale wiedzieli, że zastaną mnie w domu. Jako przykładna gospodyni podałam kawę, herbatę i ciastka. Mieli szczęście, ponieważ udało im się trafić na świeżo przyrządzony rosół, który mam nadzieję im smakował. Po skończonym obiedzie, stwierdzili, że jeszcze zjedliby coś konkretnego, więc udaliśmy się na długie poszukiwanie lokalu serwującego ciepły posiłek. Mieliśmy pecha, ponieważ w Święto Trzech Króli dziewięćdziesiąt pięć procent lokali było zamkniętych. W związku z tym trafiliśmy do bawarskiej restauracji serwującej golonki, bigos, kiełbasy, zupy i wiele innych dobroci.
Restauracja znajduje się na pierwszym piętrze katowickiej galerii Silesia City Center. Samo wnętrze inspirowane jest niemiecką browarnią. Z okna ma przepiękny widok. Latem ogródek jest otwarty i można zjeść posiłek na świeżym powietrzu.
Moja mama zdecydowała się na pielmienie, czyli oryginalne ukraińskie pierogi z mięsem podawane z kwaśną śmietaną. W tym przypadku zostały one usmażone, ale można zamówić gotowane. Cóż tu dużo mówić. Ciasto było chrupiące, a farsz przepyszny, dobrej jakości i odpowiedniej jakości. Kwaśna śmietana też niczego sobie. Porcja kosztowała 25.99zł. 
Natomiast mój tata skusił się na pomidorówkę (9.99zł). Muszę przyznać, że smakowała wybornie, dobre jakościowo składniki. Idealnie doprawiona. Doskonale rozgrzewa w zimowe dni. Ciekawy wyborem była także wariacja na temat kapusty kiszonej, czyli Sauerkraut (7.99zł). Smakosze mięsa nie zawiodą się także sezonowym daniem głównym. Wszystko ze sobą współgrało. Nie było słabych punktów w tym posiłki. No może wyrzuciłabym pietruszkę, ponieważ bardzo jej nie lubię.
Ostatni posiłek jest oczywiście mój. Zamówiłam jedno z nielicznych dań kuchni amerykańskiej. Miałam niesamowitą ochotę na soczystego burgera (27.99zł), który został podany z chrupiącymi frytkami i przepyszną sałatką coleslaw, która jest jedną z moich ulubionych surówek. Samo mięso było soczyste, a nie suche jak podeszwa jak często się zdarza. Bułka w końcu nie była spalona. Twarde bułki to moja największa zmora. Po prostu nie rozumiem jak można wydawać sczerniałe pieczywo. Plus za ręcznie robione sosy, które łączy hamburgera w całość.
Podsumowując wizytę w Bierhalle uważam za niezwykle udaną. Kelnerki były kompetentne i doskonale znały kartę dań. A jedzenie wprost przepyszne. Z ręką na sercu nie miałam się do czego przyczepić
ClaudiaMorningstar

poniedziałek, 26 czerwca 2017

First impression

Często na różnych forach internetowych spotykam się z pytaniami o zapach, kolor czy konsystencję produktu. Nie zawsze kupujemy dany kosmetyk dlatego czy działa, ale ze względu na osobiste preferencje. Jedne osoby lubią produkty zapachowe a inne bezzapachowe, dla jednego konsumenta ważna jest lejąca się konsystencja, a dla innego zbita. Ja sama szukam kosmetyków pielęgnacyjnych o płynnej konsystencji i o miłym kwiatowym zapachu. Równie ważne jest działanie, ale mając do wyboru zakup kosmetyku o podobnym działaniu i składzie wybiorę ten, który ma odpowiedniejszą dla mnie konsystencję. W ten oto sposób wpadłam na pomysł nowej serii, która będzie się pojawiać dość nieregularnie. Może się pojawić trzy razy w miesiącu, aby później zniknąć i pojawić się po pół roku. Spowodowane będzie to częstotliwością zamawianych przeze mnie kosmetyków i testowania zamówionych próbek. I nie będę tutaj broń boże oceniać właściwości produktów. Moim zdaniem nie da się sprawdzić czy krem działa po milimetrowej próbce. Opiszę tutaj tzw. pierwsze wrażenie, czyli zapach, kolor i konsystencję. W przyszłości pojawią się także składy sprawdzanych prze zemnie kosmetyków. Zaintrygowane? No to zaczynajmy!
BCDATION Tony Moly- Krem BB. Ładnie wtapia się w skórę, nie zostawia plam, mocne krycie. Produkt bezzapachowy. Konsystencja półpłynna, ale trudno/topornie się go rozprowadza. Próbka starczyła na jednokrotne użycie. Pełnowymiarowy produkt ma pojemność 40g i kosztuje około 60 złotych (16$-18$).

Tony Moly Goat Milk Premium Moisture Cream Naturalh- Krem nawilżający o niezidentyfikowanym zapachu i kremowej konsystencji. Szybko się wchłania. Opakowanie starczyło na jedno użycie.  Cały słoiczek zawiera 60ml kremu i kosztuje 23$.

Tony Moly Panda's Dream- Biały krem do rąk o delikatnym zapachu. Szybko się wchłania i nawilża skórę dłoni. Nie tłuści.

Tony Moly Lab- Żel o kremowej konsystencji do mycia twarzy. Nie pachnie, dobrze zmywa krem BB. Już teraz wiem, że ze względu na gęstość produktu nie kupiłabym pełnowymiarowego opakowania, który kosztuje 9$-12$ za 150 ml.Saszetka starczyła na jedno zużycie.

Tony Moly Banana Sleeping Pack- Całonocna maska przyjemne pachnie bananami. Zapach jest chemiczny, ale kojarzy mi się z dobrymi cukierkami, które jadłam w dzieciństwie, więc wywołuje przyjemne wspomnienia. Konsystencja bardzo mi odpowiada nie jest oni ani bardzo gęsta ani wodnista. Szybko rozprowadza się ją na skórze twarzy. Ma także ładny kolor- jasnożółty,który cieszy oko. Próbka starczyła mi na dwa użycia. Maska na noc ma pojemność 85 ml i kosztuje 11-13$.

PHA Moisture Renewal Powder Cream- Bezzapachowy mleczny krem, który szybko się wchłania. Ma żelową formułę. Jest to prawie najdroższy produkt, który testowałam, ponieważ słoiczek kosztuje 25$.

Geolution Shark's Fin Collagen Eye Crem- Krem pod oczy o ciekawej konsystencji. Ma fajną żelową konsystencję, która wyjątkowo przypadła mi do gustu. Produkt cechuje delikatny zapach. Próbka starczyła na 3 użycia. Pełnowymiarowe opakowanie ma 30 ml i kosztuje od 30-36$.
Wyżej wymienione próbki dostałam do zakupu arbuzowego żelu od Etude House i jeszcze nie zrecenzowanej ulubionej maseczki od Elizavecaa. Jak widać królowały próbki od Tony Moly. Same saszetki łatwo się otwierało i nietrudno był wycisnąć kosmetyk do ostatniej kropli.
Co myślicie o wprowadzeniu nowej serii? Wyraźcie swoją opinię w komentarzach.
ClaudiaMorningstar

sobota, 24 czerwca 2017

Maseczki Tony Moly- I'm real- podsumowanie

Kilka tygodni temu skończyłam testowanie maseczek Tony Moly z serii I am real. Na skórę twarzy nałożyłam 11-ście różnych maseczek, które miały różne właściwości. Między innymi miały za zadanie rozświetlić, ukoić i nawilżyć naszą cerę. Producent czerpał inspirację z natury: wodorosty, czerwone wino, pomidory, awokado, herbata, aloes, brokułowa, granatowa, cytrynowa, ryżowa,  makgeolli. Będą to krótkie podsumowania tak, aby każda z nas znalazła najlepszą dla siebie maseczkę.

Tony Moly Seaweeds- "Po ściągnięciu zauważyłam, że ładnie uspokoiła moją zmęczoną skórę twarzy. Efekt promiennej cery utrzymuje się przez dwa dni. Moje mini stany zapalne zostały złagodzone. Jestem zadowolona z efektu, chociaż żałuję, że jest on tak krótkotrwały."
Tony Moly Red Wine-  "Skóra wizualnie nawodniła się i rozświetliła. Niestety nie zauważyłam efektu zmniejszenia porów, który obiecał producent. Nadmiar produktu szybko się wchłania."
Tony Moly Tomato- "Ładnie ukoił moją skórę, ale jej nie rozświetlił."
Tony Moly Avokado- "Maska nawilża, ale nie tłuści skory mojej mieszanej cery. Moja skóra jest miła w dotyku i wygląda na wygładzoną."
Tony Moly Tea Tree- "Miałam niewielki problem z rozłożeniem maski i nałożeniem jej na twarz, ponieważ była ona bardzo gęsta.  Chociaż myślę, że jej działanie było wystarczające."
Tony Moly Aloes- "Po zaaplikowaniu maseczki moja twarz stała się milsza w dotyku i nawilżona"
Tony Moly Broccoli- "Skóra jest wyraźnie nawilżona i odżywiona"
Tony Moly Pomegranate- "Produkt spisał się na medal i przywrócił równowagę mojej tłustej twarzy. Skóra wygląda na nawilżoną, ale pory się nie zmniejszyły".
Tony Moly Lemon- "Ze względu na właściwości jest idealna dla tłustej skóry".
Tony Moly Makgeolli-"Moja twarz po użyciu maseczki jest ładniejsza, ale nie zauważyłam dodatkowego oczyszczenia. Wygląda na bardziej promienną, ale kolor się nie wyrównał."
Tony Moly Skin Rice- "Koi naszą skórę twarzy".
A Wy miałyście jakąś maseczkę z tej serii? Jeśli tak to napiszcie w komentarzach, która przypadła Wam do gustu.
ClaudiaMorningstar

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Koncertowy Rynek Smaków- food trucki i muzyka

Prawie miesiąc temu wraz z moją przyjaciółka Pauliną postanowiliśmy pojechać na zlot food trucków do stolicy województwa  śląskiego, czyli Katowic. Łącznie odwiedziliśmy cztery wozy z jedzeniem, które oferowały posiłki z różnych stron świata. Skosztowałyśmy aromatycznego ramenu, przepysznych belgijskich frytek, słodkich churros i klasycznych hamburgerów. 26,27 i 28 maja mogliśmy skosztować przysmaków z AkitaRamen, Rollujemy,  Mafiosso Food Truck, Najlepsze Frytki w Mieście, Real Greek,  Fragola - Owoce w Czekoladzie,  Królleski Burger, Kraina Kurtosza, Fabryka Naleśników, Makaroneria Sosnowiec, U Wlocha Food Truck. Dobra Szama Food Truck, Klapsznita Food Truck, Fit-Fat Dim-Sum, Naszebao, Własna Robota, POżarcie, Cafe Cool'a & Cafe Diesel, Concrete Jungle Meals, Churros and More, Natural Born Grillers, Fit-Fat Food Truck Katowice, Bielsko GastroFaza, Głodny Misiek - food Truck, JOHN-LEMON POLSKA, Browariat.
W Fit-Fat Dim-Sum już byłam podczas majówki w Rybniku i powiem, że jedzenie było wyborne. W tamtym roku podczas zlotu w Cieszynie udało mi się skosztować przysmaków z Fragolii i mile to wspominam. Owoce były słodkie, a czekolada rozpływająca się w ustach. Niestety nie zdążyłam wstąpić do Naszebao, które oferowało azjatyckie bułeczki i zupy, ponieważ brakło już funduszy, ale w najbliższą sobotę ponownie jadę na podobny zlot, gdzie oczekiwany przeze mnie food truck również ma się pojawić.
Prawda jest taka, że pogoda dopisała. Było ciepło, słonecznie i nie wiało. Organizacja pierwsza klasa. Dobrze wybrane miejsce, łatwo dostępne i było gdzie zaparkować autem, zarówno na parkingach płatnych i bezpłatnych. Dodatkowym plusem było zrobienie zlotu blisko przystanków autobusowych i tramwajowych. Bardzo mi się podobał szeroki wybór wozów z jedzeniem i piciem. Była kuchnia m.in. polska, hiszpańska, azjatycka, amerykańska, każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Mimo że był ludzi tłum to nie było problemu z znalezieniem wolnego miejsca. Można było zjeść posiłek, napić się piwa bądź lemoniady lub tylko posłuchać dobrej muzyki na licznych ławkach, krzesłach, pufach, skrzyniach czy hamakach. Po prostu bosko.
Pierwszym food truckiem w którym postanowiłam coś zjeść był AkitaRamen, gdzie oczywiście możemy kupić przepyszny ramen oraz onigiri, którego food truck niestety nie serwuje podczas zlotów, a szkoda, ponieważ byłabym wierną klientką. Jestem wprost uzależniona od kanapek ryżowych. 
Na uwagę zasługuje przepięknie ozdobione auto. Oraz ciekawe tabliczki z Naruto przed wozem. Nie musimy się także martwić, ze będziemy jeść nasz ramen na stojąco. Właściciele zadbali o wysoki stół, gdzie możemy położyć naszą miskę zupy.
Z pięciu dostępnych rodzajów ramenu wybrałam TricityRamen. Lubię ostrą kuchnie, więc ten wybór wydawał się idealny i wiecie co? Nie myliłam się! Posiłek nie miał żadnej wady, był wprost idealny. Aromatyczny bulion, dobry makaron i dobrej jakości kurczak to strzał w dziesiątkę. Do tego dodajmy odpowiednia ilość chili oraz sezamu i mamy przepis na obiad doskonały.
Drugim wyborem był krakowski food truck  Churros and More serwujący przepyszne churros, czyli  podłużny wypiek z ciasta parzonego, który smażony jest na głębokim tłuszczu. Najczęściej podawany jest na śniadanie z dodatkiem cukru pudru lub czekolady. Oprócz słodyczy możemy kupić lemoniadę hiszpańską w dwóch rozmiarach 300ml/6zł i 400ml za 8zł.
Churros możemy kupić również w dwóch rozmiarach z jedną posypką (oreo, cynamon,cukier puder) i z jednym sosem (nutella, truskawka,karmel, biała czekolada, ciemna czekolada). Jako prawdziwa czekoholiczka wybór był tylko jedny. Skusiłam się na małe churros z nutellą i pokruszonym oreo. Złożyłam zamówienie, odczekałam chwilę i w moich dłoniach wylądował przepysznie wyglądający deser. Smakował równie dobrze. Ciasto było odpowiedniej grubości, dobrze wysmażone, bez surowych miejsc. Dodatki dodawały charakteru deserowi. 
Podczas gdy ja zajadałam się churros moja przyjaciółka Paulina czekała z wielką niecierpliwością frytki belgijskie w Najlepsze Frytki w Mieście. Z tym food truckiem miałam już do czynienia zeszłego lata. Poziom się utrzymał, tak samo jak ceny. Frytki są chrupiące, a sosy dobre (andaluzyjski i czosnkowy). Nie wiem czy poszłabym tam ponownie, ponieważ Najlepsze Frytki w Mieście w niczym się nie wyróżniają, znam wiele podobnych miejsc, gdzie można zjeść dobre frytki belgijskie.
Ostatnim food truckiem, w którym zdecydowałyśmy się jeść był Królleski Burger. Obydwie skusiłyśmy się zjeść, ponieważ spodobał nam się prosty wygląd food trucka, skrzynki do leżenia a przede wszystkim wolne, miękkie leżaki, gdzie zjadłyśmy przepyszne burgery. 
Zarówno ja jak i Paulina spośród kilkunastu rodzajów burgerów zdecydowałyśmy się na Classic Burger (16zł). I w tym przypadku również był to dobry wybór. Bułka pszenna bardzo dobrej jakości, wyjątkowo smaczna. Byłam mile zaskoczona, ponieważ niestety często trafiam na spalone/przypalone/twarde pieczywo. Mięso bardzo dobrze przyprawione i upieczone. Dodatki pierwsza klasa. Krótki czas oczekiwania to niewątpliwy atut, gdy za kilkanaście minut trzeba iść na autobus powrotny do domu.
A Wy Drodzy Czytelnicy jesteście fanami takich zlotów? Jakie są Wasze ulubione food trucki?
ClaudiaMorningstar

piątek, 16 czerwca 2017

Kit Kat Strawberry Cheese Cake Chockolate Box

Tym razem przychodzę z popularnymi w Japonii mini batonikami Kit Kat o smaku truskawkowego sernika. Ta edycja inspirowana jest Jokohamą, gdzie znajduje się największy port morski w Kraju Kwitnącej Wiśni. Symbolami tego miasta jest miłorząb i róża. Dość niecodzienne połączenie. Prawda?
Producent: Nestle. Batonik (11.6g) zawiera: 64kcal, białko:0.43g,tłuszcz:3.6g,węglowodany 7.4g, sól 2-9mg.

Quasi-Chocolate (Sugar, Vegetable Oil, Lactose [Milk], Powdered Whole Milk, Cocoa Butter), Wheat Flour, Vegetable Oil, Sugar, Lactose (Milk), Natural Cheese (Milk), Yeast, Powdered Whole Milk, Cocoa Powder, Cocoa Mass, Cocoa Butter, Emulsifier (Soy Bean), Flavouring, Baking Powder, Yeast Food. Also contains Soy Bean. May contain traces of Almond and other Nut.
Na szczególną uwagę zasługuje przepiękna grafika z przodu kartonika. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Wizerunek truskawkowego serniczka jest niezwykle uroczy. Może to przez to, że jestem kobietą, ale wolę mając do wyboru kupić produkt, który różni się tylko opakowaniem wybiorę ten ładniejszy. Brzydkie motywy kojarzą mi się z czym niesmacznym, czego podświadomie unikam. Też tak macie? 
W środku kryje się dwanaście przepysznych mini batoników.  Na każdym opakowaniu można zostawić miłą notatkę. Małe chrupiące wafelki oblane są białą czekoladą, za którą osobiście nie przepadam, ale tutaj pasują jak ulał. W smaku są przepyszne, ale bardzo słodkie. W przeciwieństwie do Kit Kat Melon nie czuć w nich kwaśnej nuty. Będą doskonałe dla cukroholików i dla osób, które chcą wypróbować nowe smaki. KitKat z truskawkowym sernikiem kosztował mnie 800 yen (z podatkiem 864 yen), co w przeliczeniu wychodzi 34,6 złotych.
ClaudiaMorningstar

wtorek, 13 czerwca 2017

Kit Kat- Hokkaido Melon

Hokkaido jest prawie największą wyspą w Japonii. Rozwija się tam przemysł drzewny, papiernictwo oraz leśnictwo. Dużą rolę odgrywa tam także turystyka. Podróżnicy chętnie odwiedzają Park Narodowy Daisetsu-zan z gorącymi źródłami, Park Narodowy Akan, który słynie z czystych jezior oraz jezioro Toya. Nie można także zapomnieć o słynnych lodowych figurach, które można zobaczyć podczas Festiwalu Śniegu w Sapporo, które odbywa się co roku w lutym. Uprawia się tam najdroższy owoc świata. Mowa tu oczywiście o Yubari Kings melon, który osiąga astronomiczne kwoty. Jeden z nich sprzedano za 2 000 000 yenów. Dużą popularnością cieszy się melon z wizerunkiem Hello Kitty. Marka Nestle wprowadziła na rynek limitowaną edycję Kit Kat Mini Hokkaido z serkiem mascarpone.
Kit Kat  mini z melonem Hokkaido z serkiem mascarpone oblany białą czekoladą. Posiada łagodną słodycz melona Hokkaido i świeży smak sera mascarpone.

Skład:Quasi-Chocolate (Sugar, Lactose [Milk], Vegetable Oil, Powdered Whole Milk, Cocoa Butter), Wheat Flour, Vegetable Oil, Lactose (Milk), Sugar, Natural Cheese (Milk), Melon Powder, Powdered Whole Milk, Yeast, Cocoa Powder, Cacao Mass, Cocoa Butter, Emulsifier (Soy Bean), Flavouring, Baking Powder, Paprika Colouring, Yeast Food. Also contains Soy Bean. May contain traces of Almond and other Nuts. 

Składniki odżywcze(11.6 g. batonik): energia: 64kcal, białko: 0.43g,tłuszcz: 3.7g, węglowodany: 7.3g,sól: 2-8mg.
Powyższe kartonowe pudełko z przepiękną grafiką na froncie składające się z 3 batoników, kosztowało 200 yen bez podatku, a z 216 yen (8,64 złotych). Natomiast na rewersie możemy umieścić miłą notatkę dla ukochanej osoby. Box łatwo się otwiera i chroni zawartość w środku bez problemu do mnie dotarły. Bezpiecznie dotarły do mnie z Japonii na Śląsk.
A pojedynczy batonik wygląda tak. Jak już zdążyliście się zorientować jest mniejszy i krótszy od standardowego Kit Kat, które możemy kupić w Polsce. Smak także się wyróżnia, ponieważ zarówno w hipermarketach jak i małych osiedlowych sklepikach widziałam tylko wersję klasyczną w ciemnej czekoladzie, a czasami wersję w białej, która moim zdaniem jest beznadziejna. Wersja z melonem bardzo mi smakuje. Jest jednocześnie słodka i kwaśna, a wafelek chrupiący i rozpływa się w ustach. Przyjemnie pachnie. Nie wiem czy kupię ponownie, ponieważ uwielbiam próbować nowe smaki, a samych rodzajów jest ponad 300. Chcę spróbować wszystkie.
Pozdrawiam, ClaudiaMorningstar

czwartek, 8 czerwca 2017

Bibułki matujące od Jolse

Od pewnego czasu staram się  bardziej o siebie dbać. Staram się aby moja tłusta cera była odpowiednio nawilżona, uczę się robić nowe fryzury, a w pod koniec miesiąca zamierzam kupić kilka ładnych ubrań na nadchodzące lato. Chociaż dalej jestem wielką fanką chodzenia w piżamie, gdy nie wychodzę z domu. Bardzo nie lubię taszczenia ze sobą ciężkich toreb z multum rzeczy w środku. Mój makijaż musi być w nienagannym stanie przez cały dzień. W swojej listonoszce lub puzderku w zależności od tego, gdzie się wybieram zawsze jest płynna pomadka do ust i opcjonalnie bibułki matujące. Swoje dostałam gratis podczas zakupów internetowych. Oprócz nich w paczce był żel arbuzowy, peeling papajowy, plasterek na nos i masę próbek. Może jestem naiwna, ale jak większość kobiet lubi dostać miły gratis do zakupów. A jak już się dostało prezent to dlaczego z niego nie skorzystać?
Opis od producenta: Sposób użycia: Weź jeden papierek, gdy skóra stałe się tłusta. Zastosuj delikatnie na skórę. Marka: Jolse. Do wszystkich typów skóry.. Wyprodukowano w Korei Południowej. Zawiera 25 bibułek.
Bibułki matujące zamknięte są w prostym prostokątnym opakowaniu. Znajdują się na nim najważniejsze informacje takie jak skład, sposób użycia i producent. Jak już mówiłam te bibułki dostałam gratis do przesyłki, ale zauważyłam, że możecie zamówić je w boxie, który składa się z 10 paczuszek za 5.90$, a podczas trwania w promocji za 5.01$. Są bezzapachowe i nie są obtoczone pudrem. Jeden listek skutecznie zbierze nadmiar serum i zmatuje naszą cerę. Można je stosować zarówno przed makijażem jak i na makijażu,bez obaw, że się zniszczy. Nie mniej polecam mimo że za często ich nie używam.
ClaudiaMorningstar
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka