Jak już wiecie Dreamcatcher jest moim ulubionym koreańskim zespołem. W Polsce były już dwukrotnie (2018r. i 2019r.). Niestety nie udało mi się na nich być, więc ucieszyłam się, że w związku z trasą koncertową: Dreamcatcher World Tour [Apocalypse : Follow us] dziewczyny zawitają do Polski. Bilety były dostępne w 3 wersjach cenowych (290zł-400zł). My z Natką zdecydowałyśmy się na najtańsze (tier 3), ale wierzcie mi bawiłam się świetnie. Tak więc 20.11.2022 roku zawitałyśmy po raz 4 (w tym roku) do Warszawy. Mam nieodparte wrażenie, że coś często ciągnie mnie w tym roku do stolicy. Oprócz biletów można było kupić "hi wave" za około 80 euro co moim zdaniem było zbyt wysoką ceną. Jakby to jeszcze było "high five," ale machanie do dziewczyn za szybkę (z powodu Covid-19) jest niewarte tej ceny (oczywiście w mojej opinii).
Oficjalny merch moim zdaniem był drogi (20 euro za ekologiczną torbę to przesada). Niemniej jednak skusiłam się na gumowe bransoletki dla nas (1 za 5 euro). Można było płacić kartą bądź gotówką. Dodatkowo Natka zrobiła mi szybszy prezent świąteczny i dostałam od niej lighsticka. Aż się popłakałam ze wzruszenia. Cudowna pamiątka. Oprócz oficjalnych gadżetów kupiliśmy ten nieoficjalne z fanmerchu. Glowsticki czy opaski z datą koncertu są super pamiątką, dzięki czemu łatwo nie zapomnimy o tym wydarzeniu.
Było trochę latania przed koncertem. W jednym miejscu skanowanie biletów i dostanie opasek koncertowych, w jeszcze innym odbiór oficjalnego merchu, a w innym nieoficjalnego, podpisywanie flagi. Trochę tego było ale wszystko odbywało się praktycznie na jednym placu, więc zostało to przemyślane.
W Palladium jeszcze nie byłam, ale jest to niewielki klub położonym w samym sercu Warszawy, nie ma więc najmniejszego problemu z trawieniem do niego Uberem, komunikacją miejską, autem czy po prostu przyjściem na piechotę. W otoczeniu baz noclegowych, sklepów czy różnych restauracji. Jest tuż obok Kiseki by Alon, gdzie trafiliśmy na obiad czy Usagi Cafe, gdzie duża część osób uczestniczących w koncercie postanowiła wybrać się na fioletową kawę. Na nagłośnienie klubu nie można narzekać, chociaż wydaje mi się, że w związku z dużym zainteresowaniem w przyszłości powinno poszukać się większego miejsca. W środku znajduje się kilka szatni, gdzie za niewielką opłatą można było zostawić okrycie wierzchnie a także mini bar, gdzie można było kupić coś orzeźwiającego do picia, bo we wnętrzu szybko robi się ciepło.
Kolejki do wejścia przebiegały sprawnie, dbano o kolejność numerków w których powinno się wejść do środka. Nie było wykłócania się z tytułu "Pan tu nie stał".
Sam koncert był cudowny. Dziewczyny wykonały kawał na prawdę dobrej roboty. Zagrały swoje największe hity, w tym mój ulubiony Scream. Czuć było niesamowitą energię bijącą od Dreamcatcher. Swoje utworzy śpiewały z uśmiechem na ustach a choreografia była spójna i przemyślana. Poza tym zadbano o obecność polskojęzycznego tłumacza, więc bez problemu można było zrozumieć co zespół chciał nam przekazać podczas krótkich "rozmówek" i solowych wstępów tanecznych. Balet w wykonaniu Handong oczarował publiczność. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się ponownie wybrać na ich koncert, bo na tym bawiłam się na serio super. Dreamcather- tak trzymać!
ClaudiaMorningstar