Strony

sobota, 30 marca 2019

Lucky Fish Zestaw Sushi Oki

Jak już poprzednim poście w moim domu rodzinnym był brak w dostawie prądu. W związku z tą niefortunną sytuacją nie można było ugotować tradycyjnego obiadu. Moja mama tak przejęła się tym utrudnieniem (w końcu przez brak obiadu wszyscy umrzemy z głodu) podczas rodzinnych zakupów postanowiła kupić gotową przekąskę. Wie, że uwielbiam sushi kupiła dla wszystkich po gotowym secie. 
Jeśli jesteście moimi stałymi czytelnikami to wiecie, że z marką Lucky Fish miałam już do czynienia. Dwa lata temu testowałam zestaw Yoko, który kupiłam na przecenie w Tesco. Ten jest do kupienia w Kauflandzie, więc sieć nie ogranicza swojej dystrybucji do jednej sieci hipermarketów. Zestaw oki składający się z 2 nigiri z łososiem, 1 tomago nigiri, 4 uromaki i 6 futomaki, sosu sojowego, imbiru, wasabi i pałeczek ważący 390 netto kosztuje niecałe 20 złotych. Od razu uprzedzam, że w składzie na opakowaniu jest błąd. Pomylili ilość nigiri. W rzeczywistości jest jedno wegetariańskie i dwa z rybą,, a nie na odwrót jak reklamuje firma. 
Sushi zostało zapakowane próżniowo. Łatwo je otworzyć, ponieważ folia ładnie odchodzi w całości, nie trzeba jej odrywać w kilku kawałkach. Podoba mi się, że każdy element zestawu ma swoje miejsce. W osobnej przegródce są kawałki suski, w innej drewniane pałeczki a w jeszcze innej dodatki. Jest także miejsce do wylania sosu sojowego co bardzo mi się podoba, ponieważ nie wszystkie firmy o nim pamiętają.
Widzę, że sos sojowy, wasabi oraz marynowany imbir poprawiły swoją jakość od mojego ostatniego testu. Ciesze się, ze producent zrezygnował z dodania pikantnego sosu jak w zestawie Yoko. Nigiri z łososiem po raz kolejny bardzo mi smakowało. Wersja z tamago smaczna. Wersja uromaki z paluszkiem krabowym to zupełne nieporozumienie. Rozumiem, że ta wersja jest jedną z najpopularniejszych w polskich setach, ale czy może mi ktoś wytłumaczyć po co dodano tam sałatę lodową? Jeżeli chcieli zrobić coś oryginalnego to niestety rolka prezentuje się strasznie. Z pewnością nie kupię tego zestawu ponownie. Poza tym uromaki łatwo się rozpadają. Futomaki prezentują się niewiele lepiej, fakt pojedyncze kawałki się nie rozpadają, a połączenie paluszka krabowego i łososia posmakowało mi to dalej zastanawiam się co ponownie robi tam sałata. Czyżby Lucky Fish na siłę chciał spolszczyć to danie?

Jeżeli któryś z czytelników jest ciekawy jak wypadły inne zestawy gotowego sushi to zapraszam do poprzednich wpisów: Lucky Fish Yoko, Marineo Sushi Fish&Go, Sushinki oraz Tokyo Sushi. Jeśli mam być szczera to chętnie wypróbuję sushi z hipermarketu. Polecicie mi jakieś?
ClaudiaMorningstar

czwartek, 28 marca 2019

Asia Falvours- makaron typu noodle w stylu Singapurskim

Po relacji z konwentu mangi i anime po raz kolejny wracamy do testowania gotowych produktów inspirowanych Chinami i Japonią. Poprzednie testy pierożków gyoza z kurczakiem, pierożków gyoza z warzywami i pierożków dim sum nie wyszły za ciekawie. Z poprzedniej edycji mięsne japońskie pierożki wypadły najlepiej. Dlatego, gdy mój tata przyniósł gotowy makaron z Biedronki to się przeraziłam. Produkt ten zagościł na stałe na półkach lodówki sklepu po wprowadzeniu go do oferty podczas azjatyckiego festiwalu. Widziałam, że można go zakupić także w niemieckiej sieci sklepów Kaufland.
Według producenta jest to danie w stylu Singapurskim z makaronem typu noodle, warzywami, gotowanym mięsem wieprzowym i jajkiem. Gotowe danie ważące aż 1000 gramów kupimy za 11.99 złotego, w promocji możemy go nabyć za 9.99 złotego.  100 gram produktu (1/10 całego opakowania) dostarcza nam 172 kcal.
Skład klarowny, ale obstawiam, że pół tablicy Mendelejewa możemy tam znaleźć. W końcu jest to gotowy, przetworzony produkt, więc cudów się nie spodziewać. Plus za jaja z chowu na wolnym wybiegu a nie klatkowego.  Danie możemy pogrzać na 3 różne sposoby: na patelni/woku, w piekarniku lub w mikrofali. W związku z tym, że była przerwa w dostawie gazu zdecydowałam się na ostatni sposób. Po zdjęciu papierowej etykiety, nakłuciu celafonu i wyciągnięciu opakowania po 8 minutach z kuchenki mikrofalowej, przełożyłam noodle do dwóch misek i przeszłam do kulinarnych testów.
Podany makaron prezentuje się tak. Gołym okiem widzimy dodatki por, kukurydzę, groszek, marchewkę, kawałki mięsa  oraz jajko. Sam makaron smaczny, nie rozgotowany i nie posklejany. Dodatki pasują. Wyrzuciłabym tylko groszek, ponieważ psuje smak dania. Na pewno nie jest to domowy posiłek, ale jak na danie gotowe nie wypada źle. Nie zachwyci nas eksplozja smaków, ale w razie niemożności przygotowania sobie pełnowartościowego obiadu można zjeść z przyjemnością i nie być głodnym.
Czy kupię ponownie? Nie jestem pewna, staram się unikać gotowych produktów, myślę, że raczej przetestuję inne wersje smakowe. Od razu uprzedzam, że nie jadłam tego dania w restauracji, więc nie mam porównania do oryginału.
ClaudiaMorningstar

wtorek, 26 marca 2019

Aicon- pakiet VIP czy to się opłaca?

Idąc na Aicon zastanawiałam się jakie bilety kupić. Jednodniowe? Dwudniowe? Papierowe w sklepie stacjonarnym, czy przez internet na akredytacji? Tradycyjne czy VIP? W zależności od tego na jaki typ biletów zdecydujemy się obowiązuje nas inna cena. Kupiony bilet na miejscu na dwa dni kosztował 50 złotych, na sobotę 40 złotych, a na niedzielę 20 złotych. Ja swój kilka miesięcy temu przez internetowy system Nagato za 100 złotych. Tak wiem, że cena to dość duża przebitka w porównaniu do tradycyjnego biletu, ale postanowiłam zaryzykować. Oprócz takich udogodnień jak osobna kolejna i szybkie wejście na konwent, szybsze wejście na konkurs cosplay, osobne sleep room wraz z innymi vipami oraz unikatowy identyfikator i łanie zalaminowany bilet o którym mówiłam tutaj dostajemy tajemnicze pudełko z gadżetami. 
Najpyszniejszym zestawieniem w boxie były japońskie okrągłe ciasteczka z charakterystyczną kratką na powierzchni o smaku melonowych bułeczek. Małe kruche ciasteczko firmy Kabaya było bardzo smaczne, aż szkoda, że w każdym było tylko po jednej sztuce. No cóż uwielbiam słodycze i z miłą chęcią kupię całe opakowanie tych słodyczy. Ta słodka przekąska bardzo trafiła w mój gust smakowy.
Umaibo to kukurydziana pałka. W smaku dobra. Porównałabym ją do długiego chrupka Flips. Smak może być zaskakujący bo to przekąska na słono. Niemniej jak będzie w Polskich sklepach w rozsądnej cenie to być może się skuszę. 
Ama Ika Taro był przekąską, która najbardziej mnie zaskoczyła w tym tajemniczym pudełku. Był to przysmak wykonany z ryby i kałamarnicy marynowana w sosie z Mintaja. W smaku dobre, nieco dziwne, ale dobre. Ciekawie się ją jadło, ponieważ konsystencja była gumowa i dość długo się ją żuło. 
Big Katsu to kotlet sojowy z dodatkiem przyprawy charakterystycznej dla Tonkatsu, czyli japońskiego panierowanego kotleta. Coś a'la nasze polskie schabowe. Ta przegryzka bardzo przypadła mi do gustu. Była po prostu smaczna. Podobnego produktu nie widziałam w polskich sklepach.
Oprócz gotowych przekąsek box zawierał dwa bony. Jeden z nich był do Hidamari Sushi, (koszt w punkcie 15zł) gdzie można było odebrać odebrać (i zjeść w końcu to najważniejszy punkt zlotów) smaczne świeżo przyrządzone sushi oraz do Bubble Tea Yoppo (koszt w punkcie 12zł), gdzie samodzielnie mogliśmy skomponować wybrany przez siebie napój. Jak wiecie jak jako fanka Pokemon (dziecięcy szał na Sailor Moon niestety mnie ominął, urodziłam się zbyt późno) zdecydowałam się na napój inspirowany tym anime i źle na tym nie wyszłam. Był bardzo dobry, słodki, czyli taki jak najbardziej lubię. 
Z tym produktem w ogóle nie trafili. Rzadko piję napoje energetyczne. Po pierwsze są niezdrowe, po drugie drogie, a po trzecie mam wrażenie, że nie działają. Ale postanowiłam, że wypróbuję ten napój. Wszak jedna puszka mnie nie zabije. Po przelaniu napoju Komodo do szklanki ukazał mi się mętny płyn. No nie ukrywajmy nie wyglądał on zachęcająco. W smaku też nie zachwycał, był po prostu niedobry. Smakował jak leki, które podaje się pacjentowi  aby ten się nie odwonił. Z pewnością nie kupię tego produktu stacjonarnie. 
No i dotarliśmy do ostatniego produktu jedzeniowego z pudełka. Podobnie jak Komodo Marshall Chocolatier także jest marką polską produkującą popcorn w wielu smakach. Mi trafiła się wersja wieloowocowa. Połączenie słodko-słonych smaków zdecydowanie na plus, ale nie kupię go stacjonarnie. Powód? Bardzo brudzi ręce i usta, więc jest to niepraktyczna przekąska, pod ręką trzeba mieć umywalki z bieżącą wodą i mydłem. Preferuje niej brudzące przekąski i słodycze. 
Oprócz produktów do zjedzenia w swoim boxie znalazłam także porcelanowy kubek z "dziewczynką" promującą wydarzenie i pamiątkową przypinkę do torby bądź tablicy. Obydwie rzeczy są starannie wykonane, więc z przyjemnością będę z nich  korzystać. Naczynie można było kupić na konwencie za 20 złotych, a broszkę za 5 złotych, mogliście także nabyć koszulkę z logo panienki. 

I tak doszliśmy do końca tajemniczego pudełka, które moim zdaniem wypadło całkiem nieźle. Miałam okazję zjeść smaczne przekąski, których na polskich półkach sklepowych nie znajdziemy, więc cieszę się, że go kupiłam. Dla osób, które planowały kupować gadżety czy przekąski to także opłacalne.  Jeżeli jesteście ciekawi jak przebiegł konwent i jak się na nim bawiłam to odsyłam tutaj albo tutaj. Do zobaczenia na Mochicon, który odbędzie się w Lipcu!
ClaudiaMorningstar

środa, 20 marca 2019

Aicon 2019, czyli co zjeść

Jak każdy człowiek niezależnie od tego czy jesteśmy na wydarzeniu kulturowym, na imprezie tematycznej czy na wycieczce z przyjaciółmi po pewnym czasie zabawy, ruchu i wspólnego spędzania czasu robimy się głodni. Tak również było  na konwencie w Rybniku. Z pomocą przyszedł organizator wydarzenia, który zadbał o to abyśmy mieli możliwość kupienia czegoś ciepłego albo i nie na Aiconie. Mogliśmy skusić się na gotowe japońskie słodycze takie jak np. Pocky, KitKat czy marynowane kałamarnice, koreańskie zupki chińskie marki Samyang (te charakterystyczne z wizerunkiem zwariowanego kurczaka) w papierowej misce bądź nie albo udać się do jednego z kilku punktów gastronomicznych.
Pierwszym wystawcą, gdzie miałam okazję zjeść było to Hidamari Sushi. Skusiłam się na rolkę z paluszkiem krabowym. Była smaczna. Szybko zrobiona i jeszcze szybciej zjedzona. Dobry, popularny sos sojowy. Wasabi i imbirowi też nie mam nic do zarzucenia. Oprócz pojedynczych rolek można kupić zestawy, onigiri i krewetki w tempurze (20zł).  
Drugi punkt gdzie mogliśmy zjeść był YakiKingu prowadzony przez polsko-japońskie małżeństwo, gdzie mogliśmy zjeść okonomiyaki, onigiri, kakigori, a także wypić matchę oraz miso. Były dania wegetariańskie, ale jako urodzony mięsożerca zdecydowałam się na okonomiyaki (20zł) z bekonem. To było niebo w gębie. Bardzo smaczne danie, które w głównej mierze składa się z poszatkowanej kapusty, bekonu (bądź tofu) oraz sosu. Bardzo podobał mi się pomysł z podaniem godziny wydania posiłku, więc był czas na np. pójście skorzystania z toalety i umycia rąk. Na onigiri już się nie załapałam, więc jeśli będą na kolejnym konwencie mangi to z pewnością się skuszę. Oprócz jedzenia można było kupić ręcznie robione wachlarze, książkę o Japonii oraz materiałowe plakaty. Ostatnim stoiskiem, które odwiedziłam było Bubble Tea Yoppo. Można było kupić tam bubble tea na ciepło bądź zimno, czekoladę oraz bubble waffle (20zł) z dodatkami. Jak widzicie zdecydowałam się na herbatę z lodem. Był to smak Pikachu (12 zł), czyli brzowkiniowa herbata i truskawkowe kuleczki. Przepyszne połączenie, cieszę się, że wybrałam gotowy mix, bo oprócz dwóch innych smaków nazwanych po słynnych pokemonach (Charmander i Bulbasaur) wersje można było dowolnie łączyć. 

Była jeszcze Herbaciarnia Esencja, która swoją stałą siedzibę ma w Gliwicach, ale nie mieli Omija-tea, więc ani na napój ani na muffinki bądź sernik z matchą się nie zdecydowałam. Na teren konwentu można było zamówić pizzę z pobliskich pizzerii (bądź innych knajp z dowozem), więc nie było konieczności zakupu na Aiconie. Do godziny 23 bez problemu można było wyjść i wrócić z powrotem na teren zlotu, więc bez problemu można było udać się do Żabki bądź galerii handlowej na coś ciepłego. Ekonomicznie zawsze można było zabrać z domu kanapki albo bento. Bo tak na prawdę oprócz narkotyków, alkoholu i niebezpiecznych przedmiotów w naszych torebkach mogliśmy mieć wszystko. 

Jeżeli ktoś ma ochotę zobaczyć relację z całego konwentu to zapraszam tutaj. Jest to post, który napisałam w poniedziałek opisujący jakie atrakcje na nas czekały na Aiconie 2019. A Wy gdzie moi Drodzy Czytelnicy udalibyście się zjeść w pierwszej kolejności?
ClaudiaMorningstar

poniedziałek, 18 marca 2019

Rybnicki konwent, czyli Aicon 2019

Mój pierwszy konwent, na który czekałam od bardzo, bardzo dawna. W związku z ogłoszeniem żałoby narodowej ku mojemu niepocieszeniu został przesunięty na marzec. Zmieniono także motyw przewodni. Zamiast Walentynek był tzw."White Day," gdzie panowie wręczają swoim ukochanym jakiś prezent. Mogą być to słodycze, biżuteria, bielizna, które zazwyczaj są w kolorze białym. W związku z tym parter został przyozdobiony w serduszka a zjazd obfitował w "miłosne atrakcje" takie jak np. speed dating, śluby czy robienie kartek walentynkowych.
Dotarcie do szkoły jest niezwykle łatwe. Jest to duży budynek tuż przy prostej drodze, nie sposób tam nie trafić. Organizacyjnie też przemyślanie. Były trzy kolejki. Jedna dla tych, którzy mieli zwykły bilet, druga dla tych, którzy chcieli go zakupić, a trzecia dla vipów, organizatorów, mediów itp. Miałam bilet VIP, więc udałam się do ostatniej kolejki. Całe podanie numeru akredytacji, okazanie dowodu/innego dokumentu tożsamości, odebrania paczki z gadżetami, słodyczami, pianek, mapki, informatora, laminowanego identyfikatora i biletu zajęło mniej niż 3 minuty.  Szybkość i sprawność wejścia na duży plus. W środku natomiast czekało na mnie centrum dowodzenia, które znajdowało się na parterze i 3 piętra atrakcji, gdzie byli wystawcy, sale konwentowe, jedzenie oraz sleep roomy. Nie wiem kto projektował ten budynek, ale wygląda to tak jakby budynek a i budynek b powstały jako dwa oddzielne budynki, a później ktoś połączył je aby stanowiły całość. Sprawiło to, że ciągle się gubiłam. Dzięki zaprawionym w bojach innych uczestnikom udawało mi się dotrzeć tam, gdzie zamierzałam, ale niekiedy było trudno znaleźć interesującą mnie salę.  
Zdjęcie po lewej stronie pokazuje ozdobnie korytarza na parterze. Tam także znajdowały się prysznice, gabinety, sala główna, sleep-roomy vip oraz strefa sypialniana. Po prawej stronie znajdują się wystawcy. Przypinki były wszędzie i z bardzo dużej ilości anime. Raj dla maniaków. 
Były wzory z Yuri on The Ice (fakt Victor kusił mnie, ale dałam się powstrzymać), z Wilczych Dzieci,  z starszych "bajek."
Takie konwenty to ogólnie raj dla anime-maniaków. Można kupić kubki, figurki, poduszki, plakaty ze wzorem swojej ulubionej postaci lub motywu. Dużym powodzeniem cieszyły się "mystery box," czyli torebka niespodzianka, w której znajdowały się gadżety z konkretnego anime czy bajki. Niezwykle popularne były wersję z Spice&Wol, Disney czy Miss Kobayashi's Dragon Maid.
Wszystkie zdjęcia robione były rano, więc tłumów nie ma. Cosplayerzy dopisali. Były neko, postacie z Tokyo Ghul, Sauron z Władcy Pierścieni, smoki, boginie, kostuchy, aniołki, wampiry z Owari no Seraph.  Duży przekrój strojów. Nie było monotematycznie. Ja sama pojawiłam się w czerwonej yukacie w kwiaty i pasem w motyle- zrobiła furorę.  
Jak widać wystawców było pełno. Fani mogli zaopatrzyć się w japońskie słodycze, przekąski i napoje. Dużą popularnością cieszyły się pocky, kitkat i oranżady z charakterystycznym otwarciem. Nie zabrakło koreańskich kosmetyków, słodyczy i dań typu instant. Swoje stoisku znaleźli także fani k-popu. Powstało także stoisko konwentowe, gdzie można było kupić koszulki, kubki i inne gadżety z wzorem tego konwentu. Rękodzieło? Dlaczego nie! Biżuteria, kocie opaski to coś co lubię. 
Duży wybór mang to coś co kocham, niestety serii "Vampire Knight" czy to nowej czy to używanej nie znalazłam. Plakat czy podkładka z "Wilczych dzieci" na ścianie w pokoju? Dlaczego nie! Można było kupić ręcznie robione ozdoby do włosów, wianki, mini kanzashi, naklejki, obrazki. Dużo by wymieniać. O części wystawców możecie przeczytać tutaj.
Oprócz wystawców organizatorzy zorganizowali różne atrakcje. Była m.in. sala konsolowa, gdzie można było pograć w gry na Playstation. Uwierzcie mi zabawa z "google" to świetna rzecz, oprócz kierownicy to idealny gadżet podczas gry w wyścigi samochodowe. Dużą popularnością cieszyła się sala z planszówkami, gdzie było ich od groma. Można było także pójść na karaoke, poskładać origami  czy zrobić prezent dla drugiej połówki. 

Dodatkowo były różne wykłady. Sama uczestniczyłam aż (lub tylko) w 3! Powieści Wizualne- co to jest i od czego zacząć były przedstawione dosyć chaotycznie, ale bardzo miło się słuchało. Tego typu gry brzmią ciekawie, w Polsce nie ma dużego wyboru tego typu gier. Fajne mangi shoujo i josei też to wykład na który bardzo czekałam. Jak zdążyliście zauważyć bardzo dużo czytam i z niecierpliwością poszukuję nowych tytułów, więc nie mogło mnie tam zabraknąć. Ostatni wykład na, którym byłam brzmiał Prelekcja Srebro, osikowe kołki i determinacja, czyli jak polować na wampiry. Uśmiałam się na tym wykładzie jak nie wiem.. Bardzo pozytywny wykład. Punktem kulminacyjnym jak zwykle była Gala Cosplay, z której niestety nie mam zdjęć. 

Jeżeli ktoś szukał czegoś do jedzenia to na terenie konwentu tak na prawdę mógł zjeść w czterech punktach: Herbaciarni Esencja z Gliwic, która oprócz herbaty serwowała także ciasta i babeczki,  Yaki Kingu punkt prowadzony przez polsko-japońskie małżeństwo, gdzie można było matchę, okonomiyaki, miso, onigiri, kakigori, Bubble Tea Yoppo, gdzie można było zamówić herbatę, czekoladę czy gofry punkt z różnymi zestawami sushi oraz krewetkami w panko. O jedzeniu na konwencie pojawi się osobny wpis, więc oczekujcie go w środę!

Aicon to tak na prawdę był pierwszy konwent na którym miałam okazję bawić się. Być może nie było to wielkie wydarzenie na miarę Pyrkonu, ale podobało mi się. Mam w sumie pytanie do Was: byliście kiedyś na takim zjeździe fanów czy to anime czy to fantasy? Podobało Wam się?
ClaudiaMorningstar

sobota, 9 marca 2019

Ginseng Nutriton Mask- Sesamis

Bardzo lubię maseczki na płachcie. Dzięki nimi mogę się zrelaksować i poczuć jak w mini spa. Mam swoje ulubione typy, ale jeszcze chętniej sięgam po nowości. Uwielbiam udoskonalać stan mojej cery. Jest dość kapryśna, więc robię wszystko aby wyglądała na zdrową, bez przebarwień i przykrych niespodzianek. Maseczka z żeń-szeniem wpadła w moje łapki przypadkiem. Dostałam je podczas zakupu różowej pianki Neogen i zielonego olejku do tzw. pielęgnacji dwufazowej. Wiem, że można ją kupić w sklepach internetowych z azjatyckimi kosmetykami za niecałe dziesięć złotych.
Opis ze strony producenta: Bawełniana maseczka Sesamis Ginseng Nutrition Mask z ekstraktem z żeń-szenia o działaniu odżywczo-rewitalizującym. Żeń-szeń zwany również "korzeniem życia" posiada działanie regenerujące i odmładzające - pobudza odnowę skóry, przywraca skórze równowagę, poprawia ukrwienie skóry. Jest znanym i cenionym składnikiem kosmetyków anty-aging wywodzącym się ze starożytnej medycyny Chińskiej. Sesamis Ginseng Nutrition Mask zalecane są do każdego rodzaju cery, szczególnie sprawdzi się u osób 40+ oraz narażonych na długotrwałe działanie negatywnych czynników środowiskowych (stres, promieniowanie UV, zanieczyszczenie środowiska).Bawełniana maseczka delikatnie przywiera do skóry dostarczając jej niezbędnych składników odżywczych.

Opis użycia:
1. oczyść skórę i przygotuj ja do nałożenia maseczki.2. nałóż bawełnianą maseczkę rozpoczynając od okolic oczu oraz nosa, następnie dokładnie zakryj całą twarz.3. zdejmij bawełnianą maseczkę po 15-20 minutach.4. pozostałość żelu delikatnie wklep do pełnego wchłonięcia.

Skład: Water, Glycerin, Butylene Glycol, Propylene Glycol, Panax Ginseng Root Extract, Aloe Barbadenis Leaf Extract, Portulaca Oleracea Extract, Sodium Hyaluronate, Phenoxyethanol, Polysorbate 80, Allantoin, Betaine, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Arginine, Carbomer, Sodium PCA, Dipotassium Glycyrrhizate, Disodium EDTA, Tocopheryl Acetate, Hydroxyethylcellulose, Fragrance.


Saszetka z prostą grafiką na froncie, którą bardzo łatwo się otwiera. Niestety sama maska ma nieprzyjemny zapach. Pachnie po prostu żeń-szeniem, czyli zapachem, za którym nie przepadam. Sama płachta wykonana jest z dobrej jakości bawełny, łatwo ją założyć i nie łatwo ją rozerwać. Po zdjęciu nasza skóra twarzy jest ładnie nawilżona i wygląda promienniej. Resztki esencji szybko się wchłaniają.
Znacie markę? A może mieliście tę maseczkę?
ClaudiaMorningstar

czwartek, 7 marca 2019

Pure Smille- Geisha, Sugar Skull, Green Dot

Uwielbiam wszelkiego rodzaju mazidła na twarz. Mogą być one w formie proszku, maseczki typu peel-off bądź do te cieszące się coraz większą popularnością na płachcie. O tych ostatnich właśnie będzie mowa.
Pure Smile jest to japońska firma kosmetyczna, która specjalizuje się w produkcji tzw. "sheet mask,"które charakteryzują się silnymi właściwościami nawilżającymi. Marka szczyci się także naturalnymi składami. Niezwykle popularne są serie z oryginalnymi wzorami takimi jak: kappa (potwór wodny znany z miłości do ogórków) czy darumy (tradycyjna okrągła japońska lalka). Ja skusiłam się na wzór makijażu Japonki z okresu Edo, śmierci z Meksyku i ozdobnej maski z francuskiego dworu.
Skład:"Purified water, glycerin, PEG / PPG-17/6 copolymer, hydrolyzed collagen, erythritol, Natto gum, Hamamelis virginiana (witch water), Camellia Sinensis leaf extract, dipotassium glycyrrhizate, xanthan gum, Portulaca oleracea extract, arbutin, hyaluronic acid, PEG-14M, disodium EDTA, methylparaben, PEG-40 hydrogenated castor oil, PEG-60 hydrogenated castor oil, allantoin, phenoxyethanol, perfume, tocopheryl acetate."

Po przeczytaniu instrukcji obsługi (co najważniejsze wszystkie informacje znajdziemy w języku polskim i japońskim) zaaplikowałam maseczkę na twarz. Było to łatwe ponieważ produkt łatwo się otworzył, nie potargał i był odpowiedniej wielkości. Ładny wzór, dobrze wykonany. Wiem, że na pewno nie zrobię sobie takiego makijażu, bo wyglądałabym jak bałwan, ale chwilowa przemiana dlaczego nie? Dobrze nawilżył moją twarz. Te maski przywiozła mi znajoma z Japonii, koszt jednej to około ¥324, można je także kupić przez internet na portalach międzynarodowych.
Skład:"Purified water, glycerin, PEG / PPG-17/6 copolymer, hydrolyzed collagen, erythritol, Natto gum, Hamamelis virginiana (witch water), Camellia Sinensis leaf extract, dipotassium glycyrrhizate, xanthan gum, Portulaca oleracea extract, arbutin, hyaluronic acid, PEG-14M, disodium EDTA, methylparaben, PEG-40 hydrogenated castor oil, PEG-60 hydrogenated castor oil, allantoin, phenoxyethanol, perfume, tocopheryl acetate."

O tej masce już pisałam tutaj. Podobnie jak u poprzedniczki staranne wykonanie zarówno samego produktu jak i wzoru na nim. Także dobrze nawilży skórę naszej twarzy. Dodatkowo jeśli naświetlicie ją dłużej niż minutę to będzie świecić w ciemności. Fajny dodatek co nie?
Skład:"Purified water, glycerin, PEG / PPG-17/6 copolymer, hydrolyzed collagen, erythritol, Natto gum, Hamamelis virginiana (witch water), Camellia Sinensis leaf extract, dipotassium glycyrrhizate, xanthan gum, Portulaca oleracea extract, arbutin, hyaluronic acid, PEG-14M, disodium EDTA, methylparaben, PEG-40 hydrogenated castor oil, PEG-60 hydrogenated castor oil, allantoin, phenoxyethanol, perfume, tocopheryl acetate."

Jako, że Japończycy bardzo fascynują się Paryżem, nie dziwie się, że francuski wzór również zawitał na awersy masek. Ta wersja nie świeci w ciemności, ale nie różni się starannością wykonania ani właściwościami. Także bardzo dobrze nawilża. Ps. Wiecie, że odnośnie stolicy Francji powstał tzw. "syndrom paryski"? Jest to  dolegliwość występująca u turystów, najczęściej japońskich, którzy odwiedzając Paryż odkrywają, że miasto nie spełnia ich oczekiwań, a ich wymarzony czy znany z literatury obraz Paryża różni się w znaczący sposób od współczesnej rzeczywistości. Ciekawe zjawisko. Mam nadzieję, że nie będę miała podobnego syndromu w Chinach do których jadę w tym roku czy do Japonii, gdzie wybieram się w lutym przyszłego roku. 

A Wy miałyście jakieś produkty marki Pure Smile? Jesteście z nich zadowolone? 
ClaudiaMorningstar
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka