Strony

środa, 24 maja 2017

Sushinki, czyli jak rodzice chcieli mnie otruć

Moi rodzice wiedzą, że uwielbiam sushi. Podczas zakupów w sieci sklepów Auchan postanowili zrobić zarówno sobie jak i mi przyjemność i kupili trzy boxy "sushi," które dumnie reklamuje się: "Sushinki dla chłopczyka i dziewczynki." Już sama nazwa sugeruje, zdrobnienie potrawy sugeruje, że to się nie może udać. A potem jest już tylko gorzej.
Sushinki są wytworem MatsuSushu, który w swojej ofercie ma inne boxy oraz onigiri, czyli japońskie ryżowe kanapki. W jego skład wchodzi: 4 rodzaje sushi (które nie są podpisane), deser (dwie czekoladowopodobne kulki z kokosem) i sos. Cały "set" waży 210 gramów i zawiera 400 kcal.Niestety nie wiem ile kosztował, ale i tak twierdzę, że nie są warte złamanego grosza.
Pudełko było nieodpowiednio zabezpieczone, a pojemnik na sos nieszczelny w wyniku czego sos rozlał mi się w torebce. Dobrze, że było go na tyle mało, że nie zalał mojego laptopa ani komórki. Samo sushi było mdłe i niedobre. Ryż rozpadał się w palcach. Jeśli mam być szczera to poszczególne rolki niczym się w smaku nie różnią. Pożal się boże deser był tragiczny, nie wiem po co go tam dali. Chyba, żeby ukryć pierwsze złe wrażenie. No cóż, nie udało im się. O tym zestawie nie mogę nic dobrego powiedzieć. Ani ładnie się prezentuje, ani nie smakuje, ani nie pozwala pozbyć się uczucia głodu. Ponadto producent nie zadbał o pałeczki, więc musiałam jeść zestaw rękoma, co nie jest zbyt komfortowe. O dziwo moim rodzicom nawet smakował, obawiam się o kupki smakowe i gust kulinarny. Plusów nie stwierdzono, minusów aż nadto. Jednym słowem nie polecam ani dla dzieci ani dla osób, które chciałyby spróbować to danie po raz pierwszy. Po co się zniechęcić i rozczarować. Dla amatorów sushi polecam dobre lokalne restauracje, food trucki czy przyrządzenie takiego zestawu w domu. Poprzednie testy Tokyo Sushi oraz Lucky Fish może nie smakowały genialnie, ale na pewno wypadły o niebo lepiej.
ClaudiaMorningstar

niedziela, 21 maja 2017

Co kupić na Dzień Matki?

Czasem się zdarza, że nasze rodzicielki biorąc przykład ze swoich dzieci zaczynają interesować się koreańską i japońską pielęgnacją oraz  azjatycką sztuką i kulturą. W związku z zbliżającym się wielkimi krokami "Dniem Matki" postanowiłam przygotować mini ściągę, którą możecie wykorzystać szukając prezentu dla Waszych mam. Zdradzę Wam, że moja rodzicielka dostanie ode mnie własnoręcznie zrobiony sernik matcha, rozświetlasz, maseczkę na płachcie Tony Moly-Red Wine, serduszko "hand made" oraz świeże kwiaty. Mam nadzieję, że mój wybór się jej spodoba.
Myślę, że dobrym wyborem będzie zakup dobrego kosmetyku. Nie ważne czy to będzie produkt do pielęgnacji twarzy, ciała, włosów czy tzw."kolorówka," myślę, że większość mam się ucieszy z możliwości wypróbowania nowego produktu. W zależności od zasobności naszego portfela możemy kupić krem z wyższej półki cenowej lub z niższej. To od Was zależy czy kupicie droższy czy tańszy produkt. Ale jedno jest pewne, nie ważne ile wydacie to najważniejsze aby było od serca! Wtedy matula na pewno się ucieszy. The History of Whoo słynie z dobrych kremów do twarzy i szminek do ust. Niewątpliwym atutem są przepiękne opakowania, gdzie właścicielka może poczuć się jak prawdziwa księżniczka. Niestety ma także jedną wadę.Jest to marka luksusowa, więc nie każda kobieta może sobie na nią pozwolić. Dobrym wyjściem jest także róż od Sulwhasoo. Czy wzór na tafli produktu nie jest uroczy? Dla fanek granatu poleciłabym serum SkinFood. Oczywiście nie możemy zapomnieć o bardzo dobrych, trwałych, kruczoczarnych eyelinerach albo o maseczkach na płachcie. W końcu każda z nas potrzebuje chwili odprężenia. Jeśli poszukujecie tańszych zamienników to więcej inspiracji znajdziecie tutaj. Rzetelnych informacji o produktach szukajcie na sprawdzonych forach internetowych i pamiętajcie BioAqua to jest cenioną marką, a "chińską shit firmą" specjalizująca się w podrabianiu znanych koreańskich marek.

Drugą opcją je zabranie mamy na wycieczkę. Wiele placówek w Polsce oferuje ciekawe tematyczne wystawy czasowe. W Rybniku jest to "Terakotowa Armia Chin w Zabytkowej Kopalni Ignacy," w Wrocławiu "Ogród Botaniczny i Japoński," w Krakowie "Muzeum Sztuki i Techniki Japoń*skiej," w Warszawie bardzo często organizowane są wystawy tematyczne w licznych muzeach. Można także kupić bilety na "Występ Chińskiego Cyrku Narodowego" lub do Filharmonii Śląskiej na ciekawe wydarzenie kulturalne, ja byłam ostatnio na koncercie pt."Artyścii z Kraju Kwitnącej Wiśni" i nie ukrywam, że byłam bardzo zadowolona.

Jeśli mama lubi gotować to niektóre restauracje organizują jednodniowe lub kilkudniowe kursy nauki przyrządzania charakterystycznych potraw z Japonii/Korei/Chin (np."Masala" czy "Instytut Kuchni Kulinarnej"). Jeśli chcesz to Ty możesz ugotować miły posiłek, w szczególności polecam Omurice, ostre kimchi, aromatyczną zupę,  kaczkę po pekińsku czy aromatyczny ramen. Możesz zrobić proste dango czy sernik matcha. Jeśli nie masz czasu gotować lub po prostu masz dwie lewe ręce i brak zdolności kulinarnych zawsze można gdzieś wyjść. Jeżeli nie przeszkadza Wam jedzenie na dworze to polecam AkitaRamen, 8 misek, Yatai czy Dim-Sum-Fit Fat.

Najważniejsze jest to aby spędzić czas z rodziną. Możecie to zrobić w sposób, który najbardziej Wam odpowiada. Domowe spa? Bomba! Wspólne oglądanie koreańskich dram przy dobrym winie i chińszczyźnie? Idealnie! To od Was zależy jak spędzicie ten dzień. Zadbajcie tylko oto, aby 26 maja był szczególny.
 ClaudiaMorningstar
*zdjęcia z kolaży pochodzą ze stron dystrybutorów

środa, 17 maja 2017

Etude House 98% Watermelon Soothing Gel

Czasami się zdarza, że w pośpiechu nie dokładnie czytam etykiety i w moim koszyku lądują rzeczy zbędne, nikomu nie potrzebne. Nie wiem dlaczego, ale kupując ten produkt byłam święcie przekonana, że jest to arbuzowy żel do mycia twarzy. Nie spodziewałam się, że otrzymam owocowy odpowiednik koagulantu aloesowego, który możemy nakładać na twarz, ciało czy włosy. Jednakże nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Potrzebny kosmetyk kupiłam w katowickim TkMaxxie, a w moich skromnych czterech kątach zabrałam się za testowanie  Etude House 98% Watermelon Soothing Gel. Jeśli jesteście ciekawe wyników badania to zapraszam na dalszą część tego krótkiego testu.
Watermelon Soothing Gel jest to kojąco - nawilżający żel składający się w 98% z ekstrktu z arbuza, który może być stosowany zarówno na skórę twarzy, ciało jak i włosy w formie nawilżającej odżywki. Łagodzi podrażnienia i stany zapalne, nawilża suchą skórę - może być również stosowany jako baza pod makijaż.

Sposób użycia: niewielką ilość żelu nanieść na skórę twarzy lub ciało. Można również zastosować na 10-15 min w formie odżywki na włosy. 

Skład: Citrullus Lanatus (Watermelon) Fruit Extract, Sodium PCA, PCA, Sodium Lactate, Arginine, Aspartic Acid, Glycine, Alanine, Serine, Valine, Proline, Threonine, Isoleucine, Histidine, Phenylalanine, Water, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Glycerin, 1,2-Hexanediol, Dipropylene Glycol, Phenoxyethanol, Tromethamine, Carbomer, Ethylhexylglycerin, CI 17200, Theobroma Cacao (Cocoa) Extract, Fragrance.
Moje przyjaciółki wiedzą, że mam obsesję na punkcie dalekich podróży,dobrego jedzenia, flamingów i arbuzów, które uwielbiam w każdej postaci. Nie ważne czy to lemoniada, sałatka czy wersja "solo". Teraz już wiecie, że zauroczył mnie piękny wizerunek tego owocu na etykiecie butelki, która wykonana jest z mocnego, ale jednocześnie elastycznego plastiku. Niewątpliwym atutem jest szczelny korek, który nie pozwala wydostać się żelowi z opakowania. Zapach tego kosmetyku jest obłędny. Bardzo świeży i orzeźwiający. Wąchając go natychmiastowo robię się głodna. Niestety nie utrzymuje się długo na skórze. Sam koagulant jest bardzo gęsty i przeźroczysty. Trochę żałuję, że nie jest różowy jak wnętrze prawdziwego arbuza, ale w życiu nie można mieć wszystkiego. Prawda? Żel nałożony na skórę szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej i lepkiej warstwy. Sprawia, że nieproszeni goście szybko wynoszą się z mojej twarzy. Dodatkowo chłodzi naszą skórę. Bardzo dobrze nawilża skórki przy paznokciach. Na p ewno zabiorę go ze sobą na wakacje.Za 250ml/8.45oz w polskim sklepie internetowym zapłacimy około 34 złote brutto+ wysyłka, natomiast w koreańskim 12.98$ z darmową przesyłką. Testowanie tego produktu należy do prawdziwej przyjemności. Ciekawie czy kolejny kosmetyk kupiony na "szybko" mnie nie zawiedzie.
ClaudiaMorningstar

niedziela, 14 maja 2017

A'PIEU Fresh Mate Papaya Mask Peeling

Cześć dziewczyny! Dzisiaj przywołujemy wiosnę. Nie wiem czy to za sprawą peelingu A'pieu w energetycznej żółtej tubce czy tego, że pogoda postanowiła się nad nami zlitować, ale na śląsku w końcu wyszło słońce. Bez obaw mogłam iść do pracy w lekkiej kurtce zamiast w zimowym płaszczu.  Minusem takiego stanu jest, że muszę poszukać kremu do twarzy z większym filtrem, nigdy nie lubiłam się opalać i teraz też nie zamierzam zmienić koloru mojej skóry. Wraz z coraz większymi temperaturami muszę zmienić częstotliwość robienia peelingów. Zimą i jesienią wykonuję je 1-2 razy w tygodniu, natomiast wiosną i latem co 2-3 dni. Dlatego uwielbiam łączyć peelingi mechaniczne i enzymatyczne, w końcu każdy z nich działa na coś innego.
Skład:Water,,Glycerin,Glycereth-20,Butylene Glycol,Carica Papaya Fruit Extract,Alcohol,
PEG/PPG-17/6 copolymer,Betaine,PEG-60 Hydrogenated Castor Oil,Actinidia Chinensis Fruit Extract,Arnica Montana Flower Extract,Alchemilla Vulgaris Extract,Ananas Sativus Fruit Extract,Mangifera Indica Fruit Extract,Citrus Aurantifolia Fruit Extract,Litchi Chinensis Fruit Extract,Pyrus Malus Fruit Extract,Prunus Armeniaca Seed Powder,Acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer,TromethamineSodium, PolyacrylateXanthan, GumCellulose, gumDisodium,EDTA,Phenoxyethanol,ChlorphenesinCaprylyl,Glycol,Ethylhexylglycerin,Fragance.

Sposób użycia:  Po umyciu twarzy masuj produkt bez użycia wody przed 2-3 minuty. Zostaw na 5-10 minut i zmyj letnią wodą.

Peeling zamknięty jest w bardzo ładnej żółtej tubce z prostą grafiką na froncie. Oznaczenia produktu z przodu są po angielsku natomiast z tyłu tylko i wyłącznie po koreańsku, więc osoby nieznające tego języka będą miały problem z rozszyfrowaniem składu, ale od czego mamy słowniki internetowe? Apieu Fresh Mate Papaya Mask Peeling to w przeciwieństwie do Yoskine peeling gęsty enzymatyczny.  Jest także delikatniejszy i ma przepiękny owocowy zapach. Zawiera małe drobinki, które w słońcu mienią się jak drobinki złota. W rzeczywistości to starta skórka papai. Doskonale złuszcza moją mieszaną cerę. W zależności od potrzeb używam go 1-2 razy w tygodniu. Zauważyłam, że ten produkt bardzo polubiły rosyjskie blogerki, ponieważ nigdzie indziej nie potrafiłam znaleźć recenzji tego produktu. Kupiony za 6.36$ w zagranicznym sklepie internetowych i nie uważam, aby cena była wygórowana. Myślę, że w przyszłości skuszę się na niego ponownie, ponieważ w polskich sklepach nie spotkałam dobrego peelingu enzymatycznego.
ClaudiaMorningstar

środa, 10 maja 2017

Yoskine- Intensywny Mikropeeling Szafirowy

Cześć dziewczyny. Jeśli Was tak samo jak mnie pogoda nie rozpieszcza to usiądźcie sobie wygodnie na miękkiej kanapie, przykryjcie się ciepłym kocykiem i przeczytajcie post o bardzo dobrym peelingu mechanicznych. Poniższą czynność możecie wykonać z kubkiem aromatycznym kakao lub filiżanka dobrej herbaty z miodem i cytryną w dłoni. Jesteście gotowe? To zaczynajmy!
Opis producenta:" Rewolucyjne połączenie kompleksu In ’Detox z szafirowym eksfoliatorem dla spektakularnego efektu odmłodzenia skóry. Jego działanie porównuje się do profesjonalnych zabiegów eksfoliacyjnych i odmładzających. Dax Szafirowy peeling do cery normalnej i mieszanej Yoskine Jonodermabraza z kompleksem Anti Age Yo`Saphire skutecznie ściera martwe komórki naskórka, odsłaniając nową skórę – odczuwalnie wygładzoną i świeżą. Stymuluje autoregenerację komórek, przywracając skórze zdrowy koloryt i młodzieńczy wygląd."

Skład: Aqua, Alumina, Polyvinyl Chloride, Glycerin, Paraffinum Liquidum, Sodium Hyaluronate, Disodium Cocoamphodiacetate, Cephalins, PVP, Dimethicone, Isopropyl Myristate, Glyceryl Stearate, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Butylene Glycol, Enantia Chlorantha Bark Extract, Oleanolic Acid, Hydrolyzed Candida Saitoana Extract, Sapphire Powder, Stearyl Alcohol, Ceteareth-20, Ceteareth-25, Disodium EDTA, BHA, Hydroxyacetophenone, Phenoxyethanol, Benzyl Salicylate, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Parfum, CI 42090.
Na ten produkt trafiłam zupełnym przypadkiem. Pewnego zimowego dnia zupełnie nieoczekiwanie moje wykłady skończyły się wcześniej niż zakładałam. Korzystając z nadmiaru wolnego czasu postanowiłam nie robić obiadu w domu, zjeść aromatyczne curry na mieście i pójść na nieoczekiwane zakupy do pobliskiej galerii handlowej. Chcąc poszukać ciekawych nowinek kosmetycznych udałam się do drogerii Hebe. Moim oczom ukazał się peeling Yoskine i już wiedziałam, że muszę go kupić. Cena nie była wysoka (kilkanaście złotych), więc czym prędzej za niego zapłaciłam, kupiłam kilka ważnych drobiazgów i pojechałam do siebie. Zabrałam się za intensywne testy tego kosmetyku. I po pewnym czasie mogę go rzetelnie ocenić. Aby wykonać peeling wystarczy niewielka ilość tego gęstego żelu, jest bardzo wydajny. Jak dla mnie nie a zapachu. Posiada niewielkie drobinki, bardzo dobrze złuszcza twarz i co najważniejsze nie rysuje jej. Doskonale sprawia się przy tłustej i problematycznej cerze. W moim odczuciu jest rewelacyjnym produktem i myślę, że gdy skończę to opakowanie to z pewnością kupię kolejne. Sam produkt zamknięty jest w wygodnej tubce, która ma bardzo ładną zakrętkę z efektem lustra. Jestem estetką, więc zwracam uwagę na takie drobiazgi. Do  produktu dołączono ulotkę, która zawiera najważniejsze informacje o intensywnym mikro-peelingu szafirowym. Oprócz Hebe możemy go także nabyć w przystępnej cenie w Rossmanie i Perfumerii Douglas.
ClaudiaMorningstar

sobota, 6 maja 2017

Food Fest Rybnik- Fit-Fat Dim Sum- Curry Point

Moją majówkę można uznać za prawie udaną. Udało mi się zaliczyć wspaniały zlot food trucków na Rybnickim rynku, pojechać do Ustronia na pyszny bigos i pajdę świeżego chleba z prawdziwym smalcem ze skwarkami i ogórkiem małosolnym. Niestety nie udało mi się jechać na zakupy i do Krakowa nad czym bardzo ubolewam. Z drugiej jednak strony dwa miło spełnione dni z rodzinami i przyjaciółmi uważam za satysfakcjonujący mnie  wynik. Zatrzymajmy się jednak przy zlocie wozów z jedzeniem. Cała impreza trwała kilka dni (29.04.-2.05) i karmili nas: Barefoot Wine & Bubbly, Bike Café, Browar Brewera, Burger Ratunkowy, Choco Kebab Śląsk, Churros & More, Curry Point Fabryka Frytek, Fish Wagon - Food Truck, Fit-Fat Dim-Sum, JOHN-LEMON POLSKA,
Król Kur, Królleski Burger, Lodzio Miodzio, Mięso, Pan Bulwa, Po Nitce Food Truck, Rolling Ice - Lody Tajskie, Sowia Zwija, Świder Food Truck,Tio Malo, Food Truck Villa Polanica, Własna Robota, wusztzkarry
Jak na każdym szanującym się wydarzeniu muszą być balony napełniane helem ku uciesze tych młodszych i trochę starszych. Same wozy prezentowały się na prawdę dobrze, może to nie były najnowsze ferrari, ale zostały dokładnie umyte, nie straszyły, a cieszyły oko. Cała zabawa została podzielona na dwie strefy. Jedna z nich znajdowała się centralnie na rynku i znajdowała się tam duża scena na której grali bardziej znani i mniej znani artyści, a druga- gastronomiczna była tuż przy kościele, gdzie znajdowały się wozy z food trackami. Było to niesamowite uczucie, gdy siedzisz w słoneczku na hamaku, słuchasz muzyki, a nagle słyszysz chrześcijańskie pieśni. Sama organizacja przebiegła bardzo sprawnie, kolejki nie były długie, na jedzenie nie czekało się godzinami, a i było gdzie zjeść. Zupełnie inaczej wspominam "Zlot Food Trucków w Cieszynie 2016r," gdzie mam złe wspomnienia związane z tym wydarzeniem. Było drogo, kolejki olbrzymie, na jedzenie czekało się dosłownie godzinami, a smak posiłków nie ratował sytuacji. Bardzo podobał mi się slogan Pana Bulwy, który nawiązywał do słynnego programy 500+. Jak to mówią reklama dźwignią handlu. Z ciekawostek mogę dodać, że ciepłe napoje w Bike Cafe są podawane przez Azjatę.
Fit-Fat Dim-Sum to młodszy brat Fit-Fat Katowice, gdzie możemy kupić przepyszne pierożki na parze w czterech wersjach smakowych: pikantna kura, szpinak i tofu, wieprzowina i krewetka, wołowina i kolendra. Ja spróbowałam ostatnich dwóch smaków i nie zawiodłam się. Pierożki były gorące, odpowiednio przyprawione, ciasto odpowiedniej grubości i sprężyste. Jedyne do czego się mogę przyczepić to wielkość pierożków, powinny być one ciut większe. Sos dołączony do zamówienia smaczny. Podoba mi się, że można łączyć smaki (wsiąść po pół porcji). Dobrym pomysłem jest to, że możemy kupić mniejszą porcję za 18 złotych (12 sztuk) i mniejszą za 12 złotych (6 sztuk). Plus za dobrej jakości drewniane pałeczki i za przygotowanie widelczyków dla osób, które nie potrafią się nimi posługiwać. Danie można zjeść na miejscu w "bambusowym parowniku" jak i zabrać do domu w jednorazowym pojemniku. Niesamowitą zaletą tego food trucku jest miła i kompetentna obsługa przez, którą chętnie wrócę do tego "lokalu" jak będę na zakupach w Katowicach. Smaczku dodaje fakt, że właściciele byli w programie "Biznes na kółkach," który możemy oglądać w każdy poniedziałek w Discovery Channel.
Curry Point był drugim food truckiem, którego odwiedziłam na Food Fest Rybnik. W swoim menu ma pozycje zarówno tajskiej jak i hinduskiej kuchni. Jadłospis ciekawy, chociaż zawiodłam się, że żółty ryż, który uwielbiam był akurat niedostępny. Zamówiłam przepysznego pad thai, którego można zamówić w wersji łagodnej i pikantnej. Ja skusiłam się na tą drugą wersję i nie żałuję. Była wyśmienita. Do mojego obiadu dobrałam także zupę Tom Gha Kai, która również przypadła mi do gustu. Nierozgotowany ryż, dobrze doprawiona, smaczna esencja. Obsługa kompetentna. Możliwość jedzenia potraw za pomocą pałeczek jak i plastikowych europejskich sztućców. Ceny mogłyby być niższe. Cieszy mnie możliwość płatności kartą. 
I to już koniec mojej "foodtrackowej" przygody. Może na kolejnym zlocie się spotkamy?
ClaudiaMorningstar

wtorek, 2 maja 2017

Omurice (Omelette Rice: 오므라이스)

Omuraisu jest to bardzo proste w wykonaniu japońskie danie, które składa się z dwóch części. Jedną z nich jest omlet, a drugą farsz, którym jest owinięty. Głównymi składnikami nadzienia jest ryż, warzywa, ketchup i mięso, które zazwyczaj jest kurczakiem. Czasami ryż zastępowany jest smażonym makaronem (yakisoba). Danie to zostało przywiezione do Korei w czasie japońskiej okupacji. Omurice jest popularne także na Tajwanie, a podobne dania możemy spotkać w Malezji, Singapurze i Indonezji. Zapewne wypatrzyliście, że w tekście zostały podane różne nazwy tej smacznej potrawy, ale bez obaw wszystkie są poprawne, a nazewnictwo zależy od rejonu jej podawania.

Nigdy tak nie przeklinałam przy gotowaniu nowego dania. Wszystko co miało pójść źle poszło nie tak. Miałam użyć dwie patelnie, garnek, talerzyk i miskę.  W ogólnym rozrachunku zgadzała mi się tylko ilość garów oraz woków. Salaterek i talerzy ubrudziłam o wiele więcej, cud, że zmieściły się w zmywarce. Już nie będę wspominała o ilości zanieczyszczonych sztućców. Smak wynagradza wszystkie trudy.
Lista zakupów:
* 1 zielona i 1 czerwona papryka,
* 1 marchew, 
* 5 dużych pieczarek,
* 1 mała cebula,
* 1 posiekany ząbek czosnku,
* 1 wędzona kiełbasa,
* kawałek sera żółtego,
* 1 łyżka masła,
* 1/2 łyżeczki (soli,pieprzu,cukru),
* 100 gram ryżu do sushi,
* ketchup.
Sposób przygotowania.
1. Ryż gotujemy do miękkości. 2. W międzyczasie myjemy, obieramy, kroimy w kostkę wszystkie warzywa. Podobnie robimy z pieczarkami tylko tym raz kroimy je w paski. Kiełbasę dzielimy na części według upodobań. 3. Podgrzej dużą patelnie, dodaj masło, kiełbasę, czosnek i smaż przez minutę. 4. Dodaj resztę składników, włącznie z ryżem (bez jajek będą nam potrzebne do omletów), doprawiamy, dodajemy ketchup, mieszamy i smażymy przez kilkanaście minut. 5. Starty ser wkładamy do miski, usmażony ryż z warzywami i mięsem również. Wywracamy miskę na talerzyk, tak aby jedzenie ładnie się uformowało. 6. Robimy omlet. Wbijamy jajka do miski, roztrzepujemy je trzepaczką, doprawiamy i smażymy omlety. 7. Formujemy omlety na farszu. 8. Omurice ozdabiamy ketchupem.
맛있게 드세요! ClaudiaMorningstar
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka