Uwielbiam Miyu Sushi. Cudowne wnętrze, smaczne jedzenie i wspaniała obsługa. Mają tylko jedną wadę: położenie. Znajdują się za Auchan, na poboczu dlatego zawsze jadę do nich autem, nie ma za to najmniejszego problemu z zaparkowaniem. Zdjęcia pochodzą z różnego okresu- te z ogródka są przed remontem- w tym miejscu znajduje się teraz druga salka. Miyu zjecie ramen, wariację na temat makaronu czy sushi w nowoczesnym wydaniu.
Tantamen (32zł) niestety nie należał do najbardziej udanych. Makaron sprężysty. Wywar mało gęsty, mało sezamowy niepikantny. Wieprzowina niedoprawiona, i nie mam zielonego pojęcia dlaczego jest taka jasna. Plus za marynowane jajko, które miało płynny środek. Duża porcja. Jak na razie nikt nie pobił Madary i BBQ Ramen Ya Katowice.
Udon z łososiem (32zł) to zupełnie inna bajka. Makaron (udon) sprężysty, łosoś dobry gatunkowy. Sos na bazie mleczka kokosowego przyjemnie ostry. Całość przełamały pomidorki koktajlowe i chrupiący groszek cukrowy.
Sushi z cukinią- "zuccini" (20zł) to majstersztyk. Bardzo smaczne, tempura chrupiąca, nie ociekająca tłuszczem i nie "ciągneła się". Chili nadawało rolce przyjemnej ostrości. Do picia zamówiliśmy choye (150ml/14zł) oraz flar white (10zł). A na wynos (ponieważ można zamówić i odebrać interesujące Was zamówienie) udon z kurczakiem (30 zł+ torba papierowa 1zł+1 zł opakowanie= 32zł). Złego słowa o nim nie można powiedzieć. Był to nasz najdroższy obiad, ponieważ za całość zapłaciliśmy 140zł.
Do jedzenia wybraliśmy makaron z grzybami oraz padthai. O obu daniach nie mogę słowa powiedzieć. Makarony mimo że różne były bardzo dobrze przyrządzone. Wegetariański cudownie smakował grzybami a sos był bardzo aromatyczny. Mój padthai również dobrze przyrządzono, sos nie był za słodki, nie zapomniano o dodatkach takich jak orzeszki czy limonka a krewetki były soczyste. A do picia przyjemnie zamówiliśmy gruszkowy On Lemon oraz dobrze schłodzona Choya.
Innym razem zamówiliśmy makaron z fasolką edamame i ciecierzycą (wtedy 26zł-teraz 30zł) oraz makaron ze smażonym tofu (wtedy 26zł-teraz 30zł). Tym razem dania z sekcji wegetariańskiej, co w moim przypadku jest niecodziennym wyjściem. Makarony sprężyste a dodatki dobrze się komponowały. Wersja z tofu słodka, delikatna w smaku. Natomiast z fasolką lekko pikantna za sprawą chili. Idealne mi podszedł.
Sandra na przystawkę zamówiła smażone krewetki. Były oczyszczone, soczyste a panierka niezwykle chrupiąca. Obydwie zamówiłyśmy ten sam lunch a do picia herbatę. Skorzystałyśmy z promocji i za każdy imbryk zapłaciłyśmy po 1 zł.
Na lunch (28zł) składała się zupa kokosowa. O matko. Jak ona pachniała, na myśl o tym zapachu leci mi ślinka do buzi. Była niezwykle aromatyczna z dużą ilością dodatków (krewetek i grzybów).
Jako dodatek podano zupy dołączono futomaki z łososiem, tykwą i serkiem philadelphia. Nowoczesna rolka, która przypadła mi do gustu. Ryż odpowiednio przyrządzony, kleisty, ryba (łosoś) bardzo świeża i dobra gatunkowo. A serek no cóż dobrze łączył się z resztą.
Jako, że mój żołądek dużo zmieści dodatkowo zamówiłam pao krao pa (kiedyś 28zł-teraz 34zł). Danie smaczne, kurczak soczysty a makaron sprężysty. Znawczynią tajskiej kuchni nie jestem ale wydaje mi się, że to danie nie ma za wiele wspólnego z oryginałem. Nigdy nie spotkałam się aby jeść je z makaronem, zawsze z ryżem. Brakowało mi też sadzonego jajka, który jest częstym dodatkiem. Nie wiem dlaczego nie nazwano go inaczej, jeżeli ktoś szuka klasycznej wersji to będzie zawiedziony. Za cały mój posiłek zapłaciłam 57 zł.
Po raz kolejny z Sandrą, tym razem na nieistniejącym już ogródku. A szkoda, bo bardzo przyjemnie się jadło w promieniach słońca na leżakach. Ona zamówiła skromny zestaw wodę, herbatę i wegetariańskie hosomaki. Sushi bez najmniejszych zastrzeżeń. Ja na natomiast lunch (28 zł), herbatę z imbryku (1zł) oraz padthai krewetka (32zł). Lunch był fenomenalny. Na pierwsze danie podana zupę miso, która smakowała jak miso a nie jak woda jak to w miało w przypadku Koku Sushi. Rozgrzewają i aromatyczna w smaku, z dużą ilością wodorostów i tofu. Na danie główne podano futomaki z cukinią w tempurze. Było to najlepsze wegetariańskie sushi jakie jadłam w życiu i wcale nie przesadzam. Ryż jak zwykle bardzo dobry, a cukinia chrupiąca za sprawą tempury, której było w sam raz. Niewielka ilość chili dodaje odpowiedniej nutki ostrości. Pychota. A dodatkowo dobrałam pad thai z krewetką, które często tu zamawiam. Jak zwykle bez zarzutu. Całość 61 zł. No cóż mam dużo większy żołądek i moje posiłki są większe. Życie.
Makaron z cukinią (wtedy 24zł-teraz 30) przepyszny. Udon sprężysty, nie za gruby-nie za cienki. Lekko pikantne danie z kolendrą. Dużo chrupiącej cukinii i grzybów. Sos na bazie mleczka kokosowego bardzo przypadł mi do gustu.
Laksa curry mee (26zł) smakowała mi. Nie wiem jak miała się do oryginału, ponieważ tak na prawdę jadłam ją tylko i wyłącznie w tym lokalu, więc nie mam porównania. Wiem natomiast, że była aromatyczna, nieco ostra i kremowa. Niecodzienna w smaku, wydaje mi się, że to za sprawą curry, mleczka kokosowego i limonki.
Udon z kurczakiem (kiedyś 28 zł-teraz 30zł) to bezpieczne wyjście. Makaron ugotowany jest w punkt, kurczak soczysty i nie surowy w środku a sos słodki za sprawą sosu teriyaki, który jest przełamany za sprawą groszku i dymki. Dodatkowo do picia zamówiliśmy herbatę egzotyczną (9zł- regularna cena a nie jako dodatek do lunchu), riesling feinherb (150ml/14zł), który jest moim ulubionym obiadowym winem oraz on remon rabarbar (9zł), który jest dużo kwaśniejszy od wersji gruszkowej. Za cały obiad zapłaciłam 110 zł co nie wydaje mi się wygórowaną ceną.
Podsumowując. Miyu sushi do dobre miejsce na rodziny obiad. Przytulne wnętrze, miła obsługa, smaczne jedzenie. Ceny również należą do przystępnych.
ClaudiaMorningstar