Strony

piątek, 24 grudnia 2021

Świąteczne piosenki na Wigilię

Każde Bożonarodzeniowe Święta nie mogą obejść się lepienia pierogów z grzybami, rodzinnej awantury nad karpiem, czy tradycyjnym oglądem Kevina na Polsacie. Nie może się także obejść bez śpiewania kolęd czy świątecznych piosenek. Kto z nas nie zna słów "Cichej nocy" albo Jingle Bells? A może tym razem wysłuchać ich innym wydaniu? 
Pierwszymi piosenkami są 'Carol Of The Bells + We Wish You A Merry Christmas". W tym przypadku koreańska grupa Exin wraz z Khanem przeniosła nas świat horroru. Cudowny chór i solówki. A ta choreografia! Na prawdę robi wrażenie. Artyści zrobili prawdziwe show. Bez problemu mogliśmy przeżyć przerażenie dziewczynki. Aż ciarki przechodziły. A to wszystko za sprawą fenomelnego występu programu rozrywkowego Vocal Play.
Jingle Bells w wykonaniu  aktora Park Bo Gum oraz piosenkarki Irene (Red Velevet) przyjemnie wpada w ucho. Piosenka jest radosna. Bardzo słodka interpretacja. Bardzo dobre dopasowanie głodów. Stare wykonanie, ponieważ utwór wypuszczono za pośrednictwem stacji KBS aż w 2015r.
A na koniec nowa piosenka od Stray Kids, czyli "Christmas Evel." Całkiem nowa piosenka, ponieważ premierę miała z trzy tygodnie temu. Energetyczna, zabawna i bardzo radosna. Dzięki niej poczujesz magię świąt.

A jakie piosenki królują u Was na play liście?
ClaudiaMorningstar
 

środa, 22 grudnia 2021

5 prezentów last minute dla fanów jedzenia

Choinka ubrana? Prezenty kupione? Jeśli podobnie jak ja nie masz podarków dla najbliższych to ta lista z całą pewnością Ci się przyda. Jestem maniaczką smacznego jedzenia, więc z kupnem upominku dla mnie z całą pewnością nie ma problemu. Musisz zrobić mi jedzenie, kupić je, albo nim być. W tym roku przygotowałam mini ściągę co można kupić osobie, która żyje aby jeść.
1. Książka. Banał prawda? Ale dla osoby, która uwielbia gotować jest to doskonała pozycja. Pośród morza średnich pozycji można upolować prawdziwe perełki. Z kuchni koreańskiej z całą pewnością mogę polecić moją ulubioną Maangchi, czyli Emilę Kim. Maangchi’s Real Korean Cooking to doskonała pozycja aby poznać tą kuchnię od podszewki. W niej znajdziecie przepisy na takie klasyki jak kimbab czy "zimny makaron". Inną ciekawą pozycją są "Perogi z kimchi" od polskiej youtuberki Wioletty Błazuckiej, która na stałe mieszka w Korei wraz z mężem i synkiem. To alternatywa dla tych, których angielski nie jest mocną stroną. Dodatkowo dzięki kodom QR część receptur możemy otworzyć w formie filmików  na YT.
2. Gadżety kuchenne. Możliwości jest multum w zależności od tego co osoba obdarowana lubi przygotowywać. Tak więc pasjonat cukiernictwa nie pogardzi piękną paterą. Kolekcje od Mensa House bądź Home&You na prawdę cieszą oko. Jeśli uwielbia ryż to multicooker od Xiaomi to na prawdę dobry wybór. Brakuje dobrego noża? Jeśli macie większy budżet zerknijcie na markę Hamano, a przy mniejszym budżecie na Fiskars. Albo nigdy nie możesz znaleźć dostatecznie dużej miski na ramen? Pracownia lepiej przyjdzie Wam z pomocą. Dla fanów herbaty można skusić się na czarki do herbaty albo imbryczki. Duży wybór ma Nagomi
3.  Jedzenie. Tutaj na prawdę możliwości jest milion pięćset sto dziewięćset. Można kupić dobre ręcznie robione kimchi od np. Oz Kimchi czy Czesia z K-Bar, słodycze od Sweet Desing Warsaw czy olej chili albo daktyle od Chiński olej chili. Oprócz sklepów stacjonarnych wysyłają swoje dobra. Innym wyjściem jest kupno gotowych produktów. Koreańskie chipsy krewetkowe? Chiński zestaw do domowej buble tea? Japońskie mochi? Czemu nie. Możliwości na prawdę jest multum.
 
4. Bon. Wiele szkół gastronomicznych oferuje możliwość wykupienia kursów dla kogoś na prezent. Dobra opcja dla tych, którzy chcą się podszkolić w tej dziedzinie. Podoba mi się też możliwość wykupienia posiłku w restauracji. W Kyoto Sushi w Katowicach możesz zjeść sushi z jadalnym złotem, w Krakowie kolację w ciemnościach a we Wrocławiu obiad w akwarium. 
5. Kolejną możliwością jest kupna ubrania z motywem jedzeniowy. Skarpetki z nigiri? Piżama w sushi? Koszulka w donaty? Dlaczego nie. Ja osobiście uwielbiam takie dodatki. Są zabawne, wygodne i kolorowe. A gdy na nie patrzysz to od razu poprawiają Ci humor.

I jak prezenty kupione? A karp zabity?
ClaudiaMorningstar

niedziela, 19 grudnia 2021

Anan, czyli chiński bar w Berlinie

Berlin jest zimą jest cudowny. Zwłaszcza jarmarki, na których czuć prawdziwą magią świąt. Ma on zasadniczo jedną wadę. W grudniu jest tam przeraźliwie zimno. W związku z tym, że nie wolno ciągle ogrzewać się alkoholem to wraz z Natalią powinniśmy coś zjeść. Wybór padł na Anan, który jak mówi strona internetowa specjalizuje się w kuchni chińskiej. Teraz już wiem, że nie jest to typowy bar chiński. Ma także dania kuchni japońskiej, wietnamskiej oraz tajskiej. 
Zamówiłam czerwone tajskie curry z wołowiną (9euro). Nieco europonizowane danie. Ryż miękki, sos smaczny, a mięso miękkie i dobrze doprawione. Warzywa typowe z gotowej mieszanki. Chociaż usmażone na chrupko. Porcja nieduża, dobra na mały głód.  
Natomiast Natalia zamówiła azjatycki makaron z chrupiącym kurczakiem (6euro). Sos był identyczny jak w poprzednim daniu. Tak samo było z warzywnymi dodatkami. Na talerzu znalazły się podobnie brokuły, fasolka, marchewka oraz kalafior. Makaron był zimny i bez smaku. Pierś z kurczaka chrupiąca, ale mało doprawiona. Z dwóch pozycji lepiej wypadła pierwsza opcja.


Sam lokal jest niewielki. Za otwartą kuchnią pracują kucharze w duecie. Przed nią znajdują się dwa małe stoliki z kilkoma miejscami siedzącymi. Można zamawiać na wynos. Menu jest także anglojęzyczne, więc bez problemu zamówicie posiłek nie znając niemieckiego. Anan to typowy bar szybkiej obsługi, który specjalizuje się w tanim jedzeniu na placu Alexandra w Berlinie. Jak na Niemcy jest tanio, a na potrawy długo się nie czeka.
ClaudiaMorningstar

środa, 15 grudnia 2021

TUDO Bubble Tea, czyli gdzie na herbatę w Berlinie

Wracając z berlińskiego jarmarku zachciało mi się pić. Po przedyskutowaniu możliwości postanowiłyśmy wejść do lokalu z bubble tea. Łatwo do niego trafić, ponieważ znajduje się przy ulicy, dużego parkingu dla aut i autokarów oraz wejścia do Zoo. Swoją drogą muszę tam pojechać na wiosnę, ponieważ dowiedziałam się, że mają tam niedźwiedzia polarnego oraz pandę wielką. A dotychczas nie udało mi się widzieć tych zwierząt na żywo. 
Zamówiłam dwa rodzaje. Pierwszym z nich był Tudo Rainbow (5.5 Euro) niezwykle kolorowy napój z truskawką, sokiem pomarańczowym, curacao oraz chią. Wizualnie bardzo podobają mi się warstwy. Pierwszy raz spotkałam się z takim rozwiązaniem, w Polsce zazwyczaj są jednolite. Po wymieszaniu powstaje słodka, delikatna mieszanka, która dzięki sokowi nie jest za słodka. Nie jest chemiczna smaku. A dodatki są jędrne i nie za twarde. Drugim z nich był Taro coconut milk tea z tapioką i żelkami (5.5 Euro). Jak wiecie uwielbiam fioletowego ziemniaka, więc nic dziwnego, że się na niego zdecydowałam. W tym przypadku koktajl nie był za słodki,  trochę gorzki a kokos praktycznie był niewyczuwalny. Posmak delikatny, niechemiczny. Żelki i tapioka bardzo smaczne.
Obsługa miła i mówiąca po angielsku, więc bez problemu zamówiłam herbaty. Czas wydania bardzo szybki. Wnętrze małe, ale funkcjonalne. Za sprawą neonów i dodatków dość instagramowe.  Tudo mieści się w PHO-Noodlebar, gdzie muszę wpaść następnym razem podczas mojego pobytu w Berlinie. Tym razem mi się nie udało.
ClaudiaMorningstar

niedziela, 12 grudnia 2021

Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha

Muzeum Manggha w Krakowie jest moim zdaniem instytucją z dość ciekawą historią. Na początku XX wieku polski krytyk Feliks Jasieński przekazał krakowskiemu Muzeum Narodowemu swoje zbiory sztuki związanej z Japonią. Przez wiele lat cały dar praktycznie przeleżał w magazynach. Zmieniło się to dopiero w 1987, gdy Andrzej Wajda  (reżyser m.in. "Popiołu i Diamentu") wygrał filmową nagrodę Kioto. Postanowił przeznaczyć całą sumę na wybudowanie tego budynku. Cały budynek zaprojektował japoński architekt Arata Isozaki, laureat Nagrody Asahi. 
Sam budynek nie jest duży, ale myślę, że ma wszystko czego potrzeba. Dwie sale, w których odbywają się wystawy, mały sklepik z pamiątkami oraz Manggha Cafe miejscu, gdzie można zjeść japońskie przysmaki. Polecam zwłaszcza typowe japońskie śniadania, albo onigiri, czyli japońskie kanapki. Często odbywają się różne warsztaty, teraz chociażby z origami. Organizowane są wydarzenia związane z kimono czy poznawania kultury japońskiej.
Bilety dla osoby dorosłej kosztują 30 złotych, ulgowe 20 złotych,  a we wtorki wejdziesz za darmo. A pamiętajcie, że w poniedziałek są zamknięci.
W pierwszej sali wystawa czasowa poświęcona papierowi washi. Możemy podziwiać poszczególne etapy jego tworzenia oraz finalny produkt w różnych odsłonach.
W holu organizowana jest wystawa Wajda 95 poświęcona reżyserowi. W gablotach możemy podziwiać wybrane elementy z jego archiwum: jego rysunki czy twórczość.
I na koniec kilka słów o wystawie Haiku Miłosza i Dudzińskiego, która tak się składa jest do dzisiaj. W sali w piwnicy może podziwiać w sali w "piwnicy". Rysunki swoją surowością i prostotą robią wrażenie na odwiedzających. Jeśli jeszcze jej nie widzieliście to macie ostatnią okazję.
Jeśli macie ochotę na pamiątki to zerknijcie do sklepiku. Znajduję się ich ogrom. Poprzez tradycyjną ceramikę, książki aż po klasycznych pocztówek, magnesów oraz zakładek do książek.
ClaudiaMorningstar

piątek, 10 grudnia 2021

KU KU Taiwanese Food & Bubble tea w samym centrum Krakowa

W zwiedzaniu miasta najbardziej lubię poznawać ciekawych ludzi, podziwiać architekturę czy kosztować kuchni z różnych stron świata. W tym przypadku wybór padł na kuchnię tajwańską. Kuku Taiwanese Food&Bubble tea oferuje przystawki, pierożki, dania główne czy zupy a wszystko to przy kompanii importowanego piwa i napoju na bazie zielonej herbaty.
Na początku prezentacja dań głównych. Dla mnie Ostra zupa Sha-cha&sezam z makaronem (34zł). Idealna pozycja dla mnie, jako fanki bogatych zup. Nieco tłusty wywar z przyjemną nutą ostrości. Makaron sprężysty. Jajko sadzone usmażone w punkt. Smażone tofu dobrze doprawione. Duży punkt dla pierożków, które były fenomenalne. Odpowiednie ciasto, smaczny farsz, dobrze zachowana forma. Koleżanka zamówiła kotlet wieprzowy z ryżem (35zł). Mięso odpowiednio wysmażone, soczyste a nie suche a panierka chrupka. Dobre dodatki: kimchi ostre i chrupiące, pierożki identyczne jak w zupie, jajko również trzymało poziom. Ma zastrzeżenie do suchości dania. Brakowało jej sosu do tej potrawy. Reszta bez uwag.
Tajwańskie pierożki won ton z mięsem (26zł/7sztuk) były fenomenalne. Uwielbiam dobrze ulepione pierogi a te były palce lizać. Ciasto delikatne, cienkie. Dużo dobrze doprawionego farszu. Wszystko doskonale komponuje się z sosem chili. Nadaje daniu głębi.
W międzyczasie kelnerka przyniosła przystawki. Zamówiłyśmy dwie: jedną wegetariańską a drugą nie. Smażony kalafior (13zł) chrupiący, idealna przekąska do piwa. Chociaż nieco za słona. Bardzo po niej chce się pić. Natomiast smażone krewetki (28zł/4sztuki) cudowne. Chrupiące za sprawą panierki na zewnątrz i miękkie oraz soczyste w środku. I co najważniejsze zostały oczyszczone. Dobrze łączą się z majonezowym sosem.
A do picia oczywiście bubble tea. Jako fanka taro zamówiłam: bubble tea z cukrem trzcinowym i mlekiem taro (17zł). Była fenomenalna. Słodka, delikatna z przepyszną tapioką. Natalia zdecydowała się na herbatę o smaku mango (16zł). Przyjemnie orzeźwiająca z kawałkami owoców.

Lokal dość mały. Mamy kilka stolików z wysokimi krzesłami. Menu dostosowane również dla wegetarian. Obsługa miła (mówiąca także po angielsku), czas wydawania szybki. Niewątpliwą zaletą jest położenie restauracji na rynku i możliwość dowozu do domu. W restauracji możemy także kupić tajwańskie przekąski, ale ich ceny są wysokie. 
ClaudiaMorningstar

środa, 8 grudnia 2021

Herbaciarnia Targowa, czyli najbardziej urokliwa herbaciarnia we Wrocławiu

Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze po zjedzeniu posiłku mam ochotę na coś słodkiego.  W związku z tym, że w Kame zazwyczaj jest sernik albo ciasto z jabłkami a obydwu tych rzeczy nie jem. Postanowiłam spróbować szczęścia gdzie indziej. Wybór padł na Herbaciarnią Targową położoną w Hali Targowej, miejscu gdzie zjesz obiad, kupisz świeże kwiaty czy produkty na obiad.
Zdecydowałam się na kilka propozycji: zieloną herbatę z grejpfrutem (13zł), ciasto (13zł), pralinkę pistacjową (5zł) oraz pralinkę czekoladową (5zł). Napój przygotowany w odpowiedniej temperaturze, a liście dobrze przechowywane, więc napór nie stracił swojego smaku. Ciasto bananowe z tofii rozpływające się w ustach. Słodkie, ale nie za słodkie. Owoce doskonale łączyły się z kremem oraz ciemnym biszkoptem. Praliny również wypadły bardzo dobrze. Zostały przygotowane z dobrej jakości czekolady. Aromatyczne w smaku za sprawą bogatego wnętrza. Kropką nad "i" są orzechowe posypki. Spójrzcie na zastawę, istny majstersztyk. Porcelana jest ładnie ozdobiona. Występują na niej różne motywy. Najbardziej podobają mi się bogato malowane talerzyki. Bardzo lubię takie klimatyczne akcenty. Dużo lepiej je się z przyjemnej dla oka nakrycia.
Spójrzcie na klimat tej herbaciarni. Niewielki lokal mieszczący się na dwóch poziomach: z gustownej antresol z której można podziwiać widok z dużych okien oraz parteru, gdzie możemy usiąść na wygodnych fotelach, długich ławach, bądź rozsiąść się w prywatnych alkowach. Idealne miejsce na randkę bądź spotkanie towarzyskie. Ścianę przyozdabiają kafle oraz retro fotografie Wrocławia, podłogę na dywany a sufit kryształowe żyrandole. Miejsce przywodzi na myśl dawny salonik, gdzie Pani Domu urządzała spotkania towarzyskie przy herbacie. To miejsce ma po prostu swoją duszę. Dotychczas w Polsce nie spotkałam drugiego takiego miejsca.
A przy wejściu kuszą nas różne słodkości. Od czekoladowych pralin poprzez tartaletki, muffiny oraz bezy aż do ciast znanych z tradycyjnego formatu. A wielcy fani herbaty mogą kupić do domu różnego rodzaju czajniczki bądź akcesoria.
 
Znacie Herbaciarnię Targową? A może polecicie mi inne miejsca tego typu?
ClaudiaMorningstar

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Kame, czyli japońskie domowe dania w Wrocławiu

Jak jedzie się na wycieczkę do innego miasta to w końcu trzeba zjeść obiad. Po wielu rozmyślaniach padło na Kame, czyli na niewielki lokal położony na ul.Robotniczej 70j. Otoczony budynkami, halami i sklepami. Łatwo dojechać tam tramwajem, ponieważ przystanek znajduje się bardzo blisko baru. Można jechać także autem, ponieważ przed lokalem znajduje się parking. Jeśli nie chcemy ruszać się z domu to możemy zamówić posiłek przez Glovo, Uber Eats czy Pyszne.pl. 
Na początek skusiłam się onigiri z smażoną cukinią (5zł). Niebo w gębie. Ciepłe, ryż kleisty, odpowiednio ugotowany. Farsz chrupiący i dobrze doprawiony. Dobrze komponował się z resztą. Była to moja pierwsza wege kanapka, ponieważ zawsze wybieram wersję rybną. I to był strzał w 10!
Na danie główne skusiłam się na Happousai Bento, czyli smażoną wieprzowinę z warzywami. Za 25 złotych dostaniemy miso, zielona herbatę i danie główne dnia. Przyznam się szczerze, że nie mogę się do niczego przyczepić. Jest to domowe jedzenie, nic wyszukanego ale jest na prawdę smacznie. Ogórki chrupiące, a sałatka delikatna w smaku. Punkt główny zestawu, czyli smażona wieprzowina fenomenalna. Mięso soczyste, dobrze doprawione Grzyby miękkie, a cebulka dobrze karmelizowana. Ryż przyjemnie klejący się, taki jaki lubię najbardziej. Zupa bardzo aromatyczna. Idealna w smaku, a zielone herbata to miły dodatek uzupełniający całość.
Samo wnętrze jest dość małe, chodź przytulne. Mieści kilka stolików, niewielką ladę za którą stoją dwie miłe Japonki i otwartą kuchnie, więc można popatrzeć jak właścicielki przygotowują posiłek.Atmosfera jest domowa. Jedząc tutaj poczujemy się jak na rodzinnym obiedzie.
ClaudiaMorningstar
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka