Strony

sobota, 30 października 2021

3 azjatyckie kultowe Horrory na Halloween 2021

Nie wiem dlaczego, ale posty z tej serii pojawiają się co dwa lata. W 2019r. królowały yokai, duchy i upiory. Natomiast te, które polecałam w 2019r. był bardziej psychologiczny. Wiolonczela i Krwawe pojednanie to idealne tytuł dla tych, którzy nie lubią zjawisk paranormalnych. W tym roku są pozycję zarówno z duchami jak i bez nich.
Lament

Policjant usiłuje rozwiązać tajemnicę nieznanej choroby szerzącej się w małej wiosce.
 
Na niezwykłe uznanie zasługuje klimat filmu. Ciężki i mroczny klimat wsi. Typowej wiochy, gdzie wierzy się w zabobony, duchy i w dobroczynną moc szamana. Jest on utrzymany w spokojnej konwencji. Nie uraczy się tutaj krwi wyciekającej z ekranu telewizora czy psychopatycznego zabójcy polującego na swoją ofiarę. Fabuła jest wielowarstwowa oraz czepie klimat z biblii, mitologii koreańskiej oraz wierzeń ludowych.
Ktoś za Tobą
 
W rodzinie pewnej młodej dziewczyny dochodzi do serii bardzo brutalnych morderstw. Musi ona poznać sekret kryjący się za tajemniczymi zbrodniami, zanim sama stanie się ofiarą. Nie wiadomo jednak, komu może ufać, skoro wydaje się, że wszyscy są przeciwko niej.
 
Starszy pozycja bo aż z 2007 roku. Mój ulubiony podgatunek- slasher. Dla tych, którzy nie kojarzą o co chodzi: zabójca lub zabójcy bierze sobie na cel grupę ludzi, którzy zaczynają znikać w "niewyjaśnionych okolicznościach". Nieco krwawy z kilkoma zabójcami. Zabawa w kotka i myszkę.
Kara
 
Doświadczony detektyw zajmuje się sprawą morderstwa nieznanej kobiety w czerwonej sukience. Poszlaki wskazują na to, że on sam może być sprawcą zbrodni. Kiedy zostają odkryte kolejne zwłoki, detektywa zaczyna prześladować duch kobiety w czerwonej sukni. Wszystkie ofiary zostały utopione w słonej wodzie...

Kara podobnie jak Ktoś za Tobą jest jednym z starszych filmów. Ale tym razem jest to film japoński. Z duchem kobiety w roli głównej. Idealny dla tych, którzy lubią motyw zemsty i kary. Przypomina o tym, że każda zbrodnia ma swoją cenę. Film bez muzyki, ale to właśnie zawodzące głosy nadają upiorny klimat tego filmu.

A Wy co będziecie robić w Halloween?
ClaudiaMorningstar

czwartek, 28 października 2021

Wanxin Supermarket na cybernetyki

Ostatnio bardzo polubiłam ulicę cybernetyki i bliskich okolic w Warszawie. Oprócz kilkunastu chińskich (np.Shanghai Garden), wietnamskich czy japońskich knajpek znajdują się tutaj chińskie hipermarkety z importowanym dobrem. jednym z nich jest Wanxin Supermarket w którym porozmawiacie po chińsku, angielsku czy polsku. Jeśli będziecie mieli problem z dogadaniem się to zawsze możecie pokazać zdjęcie z telefonu albo dogadać się na migi. Obsługa jest pomocna. Bez problemu skażą produkt na półce, albo pomogą rozszyfrować smak danego produktu. Chińskie znaki to dla mnie czarna magia.
Dużą część zajmują słodkie i słone przekąski. Sklep sprowadza towar nie tylko chińskich producentów, więc możemy tutaj kupić artykuły japońskich i koreańskich koncernów. Produkty Lotte, Imei, Oishi znajdziecie na półkach. Spróbujcie plastrów kalmarów, czekoladowych grzybków albo chrupków o smaku krewetek.
Macie ochotę na bubble tea? Na półce znajdziecie tapiokę. A skoro o niej mówimy. Kojarzycie cukierki white rabbit? Są to mleczne cukierki pokryte jadalnym papierem ryżowym z charakterystycznym logo- białym króliczkiem. Bardzo słodkie. Jakiś czas temu marka wypuściła zestawy do bubble tea, który można zrobić w domu. Dostępny w kilku smakach, ja skusiłam się na ten klasyczny, bez dodatków.
Kolejne półki zapełniają dania instant. Tych droższych zestawów jeszcze nie próbowałam, ale polecam koreańskie zupki błyskawiczne. Zwłaszcza te od Shin, ich wersja z kimchi jest fenomenalna.
Następne działy obfitują w słone przekąski, marynowane dodatki, suszone grzyby i przeróżne rodzaje makaronów. Są te klasyczne ryżowe a także robione w stylu charakterystycznym dla danego rejonu Chin. Wybór jest dość spory.
W lodówkach stojących znajdują się egzotyczne świeże owoce oraz paczkowane tofu. Natomiast zamrażarki to królestwo mrożonek. Bez problemu znajdziemy w nich mrożone pierogi bądź ciasto na nie, słodycze, ryby czy plastry wołowiny, które będą idealne na koreańskiego grilla.
Napoje to tak tradycyjnie. Oprócz zachodnich koncernów kupicie koreańskie i chińskie trunki. Jeśli lubicie słodkie to sięgnijcie po te małe puszki z sokiem z dashi. Przepyszne.
No i nam sam koniec dział z sosami, curry w kostce i dodatkami. Samych sosów sojowych jest kilka rodzajów. I różnych pojemności. Od małych buteleczek do 5 litrowych baniaków.

Co mi się podoba to różnorodność. Sklep nie specjalizuje się w jednym typie kuchni, bądź w jednej marce dlatego możemy kupić produkty różnych producentów w jednym miejscu. Nie trzeba jeździć od sklepu do sklepu za składnikami z naszej listy zakupów.
ClaudiaMorningstar

czwartek, 21 października 2021

Festiwal Azjatycki w Katowicach

Festiwal Azjatycki w Katowicach był wielokrotnie przekładany ze względu na Covid-19. W końcu odbył się w miniony wekeend. Przyznam się, że czekałam na niego z niecierpliwością. Bardzo lubię takie wydarzenia. Uważam, że to doskonała wymówka aby wyjść z przyjaciółmi i spróbować czegoś nowego. W porównaniu do poprzedniej edycji mam wrażenie, że wypadł słabiej. Na pewno był dużo mniejszy wybór stoisk, mniejsza różnorodność oferowanej kuchni a i miejsc siedzących było stanowczo za mało. W lato odbyło się małe wydarzenie promujące kuchnią azjatycką. I to była zupełnie inna liga. Mogliśmy zjeść okonomiyaki, świeżo przygotowany padthai czy tradycyjne japońskie słodycze. Tutaj mam wrażenie, że oprócz kilku wyjątków królowały podgrzewacze. No tak ale zaczynając od początku.
Ale żeby nie było, że tylko narzekam. Oryginalne chińskie pierogi zrobiły na prawdę dobrą robotę. Gotowane na parze na bieżąco, więc świeże. Skusiłam się na mix pół na pół (wieprzowina i krewetki oraz krewetkami i selerem naciowym/10sztuk/25zł) i były na prawdę udane. Ciasto odpowiedniej długości, farsz smaczny, zbity i dobrze doprawiony, było go dużo. Nie przegotowane, więc się nie rozpadały. Ogórki z chili (10zł) chrupiące, sprężyste z wyczuwalnym olejem chili. 
W Ottomańskiej Pokusie, które sprzedaje baklawę, chałwę czy lokum skusiłam się na to ostatnie. Wybrałam wersję pistacji w płatkach róży oraz pistację i granat (12zł/100gram). To na serio było smaczne. Dobrze przygotowane, "ciągnące się' z dużą ilością dodatków. No i słodkie to najważniejsze.
No i na danie główne skusiłam się na pozycję z stoiska oferującą głównie kuchnię perską. To była porażka. Curry z kurczakiem (30zł) niedoprawione, mdłe. Sos niesmaczny, a kurczak przesuszony. Udon z wołowiną (25zł) również nie wypadł najlepiej. Makaron był sprężysty i tyle mogę pozytywnego powiedzieć o tym daniu. Sos robił tylko kolor, był całkowicie pozbawiony smaku. Mięso prawie niewidoczne, nie mogę powiedzieć jak smakowało, bo prawie go nie było widać. Czy oni nie używają tam przypraw? Jedynie bronił się pudding szafranowy (10zł). On z całego trio był na prawdę smaczny. Słodki, "kremowy," bez grudek. Delikatnie słodki. Idealny, niezbyt ciężki deser.
No i na koniec bardzo dobre lemoniady. Cytrynowa (10zł) przyjemnie kwaśna, idealna dla tych, którzy nie są fanami cukru. Natomiast pomarańczowa (12zł) jest odpowiednia dla fanów nieco słodszych smaków. Za sprawą pomarańczy nie była tak kwaskowata. 
I ponownie jak w zeszłym roku były pierożki, gruzińskie specjały, Kung Fu Kimchi czy Nam Nam. Natomiast Zielona Edukacja (promująca wegetarianizm) i Kuro Neko (stoisko z ciastami) pojawiły się po raz pierwszy.
I na koniec food trucki, tam wszystko przygotowywane jest na bieżąco, więc nie ma zbędnych podgrzewaczy. Dim Sum Factory zjemy przyzwoite pierożki gotowane na parze. Uwaga farsze z gatunku raczej tych pikantnych. Ramen natomiast możemy zjeść w OhMyRamen, nie pobije tego z Madary albo BBQ Ramen-ya Katowice, ale jest całkiem spoko. Wywar aromatyczny, a kluski sprężyste.
ClaudiaMorningstar

sobota, 16 października 2021

Baguette Mi, czyli wietnamskie bagietki w samym centrum Warszawy

Gdy wraz z Patrycją przyjechałyśmy do Warszawy to byłyśmy bardzo głodne. Pierwotny plan był taki aby iść do Pańskiej 85, ale otwierali się dopiero w południe. Nie chciałyśmy czekać ponad godzinę, więc poszukałyśmy alternatywy w internecie. Wiele osób poleciło Baguette Mi, który mieści się zaraz obok Złotych Tarasów. Nie ma więc najmniejszego problemu z trafieniem. Lokal przejął miejsce po nieistniejącym już Wang&Wang. A wczesne godziny otwarcia sprawiają, że jest to idealne miejsce na śniadanie. Obsługa jest miła, a menu ma zdjęcia, więc jeśli nie jesteśmy pewni co to za potrawa lub jak będzie ona wyglądać to zdjęcia są bardzo pomocne. Nam tak smakowały ich bagietki, że postanowiłyśmy zabrać je na drugie śniadanie do Zoo Warszawskiego.Poza tym wysyłają swoje produkty przez wolt i pyszne.pl, więc nie ma problemu z dostarczaniem jedzenia pod same drzwi.
Na początek zamówiłam Bun Tom, czyli zupę krewetkową (28zł). O mój boże jakie to było dobre. Skorupiaki dobrze oczyszczone, miękkie. Wywar aromatyczny. Jak to pachniało. Te ciasteczka rybne miękkie, bardzo dobrze doprawione. Grzyby delikatne w smaku, a pomidor miękki. Bardzo udane danie. Plus za ładną dostawę i długie, plastikowe pałeczki. Nie wiem jak Wam ale mi się o wiele przyjemniej je w ceramicznych miskach i wielorazowych pałeczkach niż w plastikowych bądź drewnianych tekstyliach jednorazowego użytku.
Z wietnamskimi bagietkami nie mam dużej styczności, na Śląsku nie sprzedają ich a w Warszawie jadłam tylko Doza, więc w tego typu kuchni jestem laikiem. Wersja z kurczakiem w sezamie (22zł) była smaczna.  Sama bagietka była świeża, ciepła i przyjemnie chrupiąca. Mięso soczyste, dobrze doprawione, rozpływająca się w ustach. Nie szczędzono dodatków, zwłaszcza kolendry. 
A do picia oczywiście zamówiłyśmy herbaty. Ja brzoskwiniową (15zł) a Patrycja liczi (15zł). Obydwie przyjemnie zimne i aromatyczne. Czuć było w nich owoce. Moja była bardzo słodka, więc idealna dla fanów słodszych smaków, natomiast mojej koleżanki bardziej kwaskowata, wręcz gorzka.
I na sam koniec banh mi z wietnamskich pasztetem i jajkiem sadzonym (18zł). Zapakowane na wynos w folię, aby bagietka nie traciła ciepła. Sposób pakowania nie wpływa na jakość produktu. Również była zbita w środku i chrupiąca na zewnątrz. Sam pasztet był fenomenalny, struktura była  jednolita i ponownie farsz był bardzo dobrze doprawiony. Również w tym przypadku nie szczędzono dodatków.
 
Podsumowując wizytę w tej knajpie. Nie mam do żadnych zastrzeżeń, obsługa miła, ceny niskie (jak na Warszawę) a jedzenie fenomenalne. Jeśli szukacie miejsca w centrum na poranne śniadanie (i nie tylko) to wiecie gdzie trafić.
ClaudiaMorningstar

poniedziałek, 4 października 2021

Park Cafe Konstancin

Po długim i przyjemnym spacerze po Ogrodzie Botanicznym w Powsinie postanowiłyśmy coś zjeść. Wybór padł na Park Cafe Konstancin, restaurację, którą przyznam się szczerze, że wybrałam ze wzgląd na lokalizację (blisko od ogrodu) oraz wnętrze. Uwielbiam taki połączenie stylu klasycznego i angielskiego. Ogień w kominku, parkiet, kremowe wnętrze, świeże oraz sztukateria na suficie. To coś co lubię.Szkoda jedynie, że nie udało nam się wysłuchać muzyki na żywo, pojawiliśmy się po koncercie. 
Na początek powiem kilka słów o karcie. Nie ukrywam, że taki misz-masz może przerazić. Mamy tutaj w kuchnie z różnych stron świata. Oprócz polskiej, włoskiej (pizza), japońskiej (sushi) znajdziemy tutaj tajski padthai albo wietnamskie pierożki z krewetkami. Bałam się takiej różnorodności, ponieważ mało restauracji potrafi utrzymać dobry poziom kuchni niespecjalizującej się w danym typu kuchni. Dlatego postanowiłam popróbować dać z różnych rejonów. Na początek skusiłam się na nigiri z rybą maślaną (16zł). Uwielbiam sushi z dobrą rybą. Te dwa małe kawałki były dobrze przyrządzone. Ryba była świeża, nie za cienko pokrojona, a ryż nie rozpadał się ani nie przesadzili z octem.
Później obsługa przyniosła zupę rakową Berentowicza (25zł). Ten krem był strzałem w 10! Idealna kremowa konsystencja bez grudek. Bardzo dobrze doprawiona, przyjemnie ostra. A w smaku było czuć raki.
Następnie Patrycja zamówiła prosciutto e rucola (36zł). Jak w prawdziwej włoskie restauracji nie podano nam ketchupu czy sosu czosnkowego a oliwę. Dobrze przyrządzone ciasto, odpowiedniej grubości, dodatkowo stopień wypieczenia był w sam raz. Co do dodatków na górze, były smaczne i dobrej jakości. Szynk parmeńska delikatna w smaku, a mozarella miękka i kremowa. Chociaż dali ciut za dużo rukoli. W końcu królikami nie jesteśmy.
Ja zamówiłam udon z polędwicą wołową w sosie bulgogi (59zł). Bardzo smakowała mi ta pozycja. Porcja była duża, więc bez problemu zaspokoiłam swój mały głód. Makaron sprężysty, nierozgotowany. Kawałki wołowiny soczyste, nieprzesmażone. A warzywka, które były dodatkiem chrupiące.  Sam sos smaczny, słodki aromatyczny. Chociaż wydaje mi się, że ze względu na pikantność tego dania była to autorska wariacja na temat tej marynaty. Niemniej przyjemna pozycja.
Oczywiście po obiedzie nie mogło zabraknąć desery. Patrycja wzięła tiramisu (22zł). Próbowałam go i muszę powiedzieć, że był smaczny, puszysty biszkopt i przyjemnie kawowe mascarpone. Ja zamówiłam bezę z kremem i owocami. Krem mascarpone również w tej pozycji wypadł bardzo dobrze, był zbity, słodki i jednocześnie było go dużo. Konsystencja bezy również mi odpowiadała. Była przyjemnie krucha. Jedynie mam zastrzeżenie do truskawek. Były one całkowicie bez smaku, myślę, że wypadłaby lepiej z samymi malinami. A do posiłku piłyśmy lemoniadę (15zł). Co by tu mówić: zimna, słodka i orzeźwiająca. Dlatego na lepsze trawienie zdecydowałyśmy się na pigwówkę (40ml/15zł). Była ona fenomenalna. W ogóle nie było czuć alkoholu, tylko same owoce i rozpływającą się słodycz.
Samo wnętrze jak już wspomniałam bardzo mi się podoba. Sama willa jest zabytkowa i z zewnątrz także robi wrażenie, zwłaszcza, gdy jest przyozdobiona lampkami. Myślę, że to dobre miejsce aby wybrać się na randkę, urządzić urodziny czy zabrać kontrahenta na obiad. Z tego co orientuje się restauracja dowozi jedzenie do domu a także można je odebrać osobiście. No i na koniec kilka słów o obsłudze. Jest miła - w końcu nikt nie chce zjeść, gdzie czuje się, że pracownicy pracują za karę, pomocna- pomoże w wyborze, kompetentna- zna kartę i wie jakie składniki znajdują się w poszczególnych daniach.

 Znacie tą neoklasycystyczną willę, w której ulokowana jest restauracja?
ClaudiaMorningstar
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka