Zauważyłam, że Koreańczycy i Japończycy chętnie wykorzystują ekstrakt z wina w swoich kosmetykach. Holika Holika wyprodukowało całonocną maskę, Innisfree peeling w formie galaretki, Neogen wpadł na pomysł stworzenia peeling w formie płatków kosmetycznych. Chateau Labiotte podszedł do sprawy niestandardowo. Stworzył serię kosmetyków do malowania twarzy w kształcie butelki wina. W swojej ofercie ma różnokolorowe tinty i lakiery do ust, których opakowanie ma imitować butelkę francuskiego wina.
Od producenta: Maska wzbogacona kompleksem z czerwonego wina, szybkoschnąca, łagodzi nierównomierność skóry i utrzymuje optymalną wilgotność. Produkt wolny od parabenów, talku, benzofenu.
Sposób użycia:
"Rozprowadzić maskę równomiernie na czystą twarz. Odpoczywaj przez 20-30
minut, a resztę pozostaw do pełnej absorbancji".
Skład:Purified water, Glycerin, Butylene Glycol, PEG/PPG-17/6
Copolymer, Panthenol, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Chlorphenesin,
Phenoxyethanol, Xanthan Gum, Phenyl Trimethicone, Red Wine Extract,
Carbomer, 1,2-Hexanediol, Propanediol, Tromethamine, Camellia Japonica
Flower Extract, Chrysanthellum Indicum Extract, Green Tea Extract,
Melissa Officinalis Leaf Extract, Rosemary Leaf Extract, Aspalathus
Linearis Leaf Extract, Thymus Vulgaris Flower/Leaf Extract, Jasmine
Flower Juice, Dipotassium Glycyrrizate, Caprylyl-Glycol, Illicium Verum
Fruit Extract, Allantoin, Disodium EDTA, Perfume.
Uwielbiam maski płachtowe. Systematyczni czytelnicy po ostatnich postach zapewne doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jest to przedostatnia maska od Tony Moly, którą zamówiłam. Nalałam sobie do kieliszka holenderskiego wina Hugo, które swoją drogą polecam i przystąpiłam do działania. Sama płachta wykonana jest z bawełny. Zapach esencji jest przyjemny, pachnie słodkim winem, lecz znika po upływie chwili. Skóra wizualnie nawodniła się i rozświetliła. Niestety nie zauważyłam efektu zmniejszenia porów, który obiecał producent. Nadmiar produktu szybko się wchłania. Rada dla Was: mimo że produkt jest dobrej jakości to nie kupujcie kosmetyków Tony Moly w Polsce, niepotrzebnie przepłacicie.
ClaudiaMorningstar
A ja jeszcze nie miałam żadnej maseczki w płachcie :/ Muszę to nadrobić, bo widzę, że wiele tracę :)
OdpowiedzUsuńObserwuję kochana :*
Ciekawe, ja do tej pory używałam tylko maseczek zwierzaków ale nie koniecznie mi pasują, muszę tą spróbować.
OdpowiedzUsuńTyle jest fajnych maseczek w płachcie, a ja ich nie cierpię. Jestem bardzo drobna i mam za małą twarz chyba, bo zupełnie nie są do mnie dopasowane i przez to czuję, że nie mogę ich w pełni wykorzystać :(
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś jakąś maseczkę z tej serii, ale za nic nie mogę przypomnieć sobie jaką :D No i ja też właśnie zauważyłam, że w Azji często wykorzystywany jest ekstrakt z wina ;)
OdpowiedzUsuńMaski w płachcie nie dość, że mają działanie pielęgnacyjne ale również odprężajace ;)
OdpowiedzUsuńOo ciekawa maseczka!:)
OdpowiedzUsuńMi to właśnie na zwężeniu porów by zależało 😀
OdpowiedzUsuńPod radą podpisuje się 4 łapami - u nas mega się za TM przepłaca, akurat mam tę maseczkę i muszę w końcu ją użyć :)
OdpowiedzUsuńJa muszę sobie jakies maseczki w płachcie pokupować :o Raczej na tą bym się nie skusiła
OdpowiedzUsuńJestem fanką azjatyckich kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńNie lubimy alkoholu ale w maseczce w sumie czemu nie :D
OdpowiedzUsuńMoże to zabawne, ale zazwyczaj trochę boję się takich rzeczy... Może po twojej opinii coś się zmieni hahah
OdpowiedzUsuńMaseczka z winem? a później lampka dla relaksu? jestem ZA! ;-)
OdpowiedzUsuń