Udało mi się dzisiaj odebrać bilety na koncert pt."Z kraju Kwitnącej Wiśni", który z kolei odbędzie się w sobotę. Już nie mogę się go doczekać. Do wizyty w Filharmonii Śląskiej postanowiłam dokładniej zadbać o swoją cerę, w końcu w takim miejscu nie wypada się źle prezentować. Oprócz odpowiedniego stroju powinniśmy zadbać o dodatki takie jak zadbana skóra twarzy, eleganckie upięcie włosów czy odpowiednie buty.
Skład:Water,
Glycerin, Butylene Glycol, Peg/ppg-17/6 Copolymer, Glycereth-26,
Panthenol, Bis-ethoxydiglycol Succinate, Allantoin, Peg-60
Hydrogenated Castor Oil, Chlorphenesin, Carbomer, Phenoxyethanol,
Tromethamine, Hydroxyethylcellulose, Punica Granatum Fruit Extract,
1,2-hexanediol, Propanediol, Hydrolyzed Collagen, Caprylyl Glycol,
Illicium Verum (anise) Fruit Extract, Hydrolyzed Elastin, Disodium
Edta, Fragrance.
Na początek wspomnę o tym, że bardzo trudno robi się zdjęcia tych masek. Trudno złapać dobre światło naturalne oraz pozbyć się brzydkich refleksów. Granat, symbol miłości. Nieodzowny element mojego ulubionego greckiego mitu o "Demeter i Korze'. Nic dziwnego, że Koreańczycy szukali źródeł młodości w tych owocach.
Opakowanie maski jest przepiękne. Jestem nim zachwycona. Wspaniały wzór i śliczny kolor. Jako wielka fanka różu nie mogłam przejść obojętnie wobec tego produktu. Maska podobna jak w wersji cytrynowej: cienka, delikatna i lekka. Substancja, którą nasączony jest produkt przepięknie pachnie, świeżo i orzeźwiająco. Aż zrobiłam się głodna trzymając tą maseczkę na twarzy. Produkt spisał się na medal i przywrócił równowagę mojej tłustej twarzy. Skóra wygląda na nawilżoną, ale moje pory się nie zmniejszyły. Myślę, że kupię ją ponownie chociażby dla samego zapachu, ponieważ jest nieziemski.
Claudia Morningstar
Uwielbiam maseczki w płachcie :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię maseczki w płacie,jednak nie zawsze mam do nich dostep.
OdpowiedzUsuńTa zachęca już samym wyglądem opakowania
Kupiłabym ją chyba nawet dla samego zapachu - uwielbiam granat, tylko nazwy polskiej nie lubię :D
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo polubiłam maseczki w płachcie, szczególnie te koreańskie :)
OdpowiedzUsuńMają fikuśne i fajne opakowania ;)
OdpowiedzUsuńLubię maski w płachcie :) coraz bardziej....mam jeszcze dwie na składzie, później szukam nowości, szkoda, że choc trochę pory się nie zmniejszyły ;)
OdpowiedzUsuńmaski uwielbiam i ostatnio mam bzika na ich punkcie. Tej jeszcze nie miałam okazji testować.
OdpowiedzUsuńSandicious
Maski uwielbiam ale tych nie miałam.
OdpowiedzUsuńKocham maseczki! Szczególnie od Tony Moly. Niestety tej jeszcze nie testowałam ♥
OdpowiedzUsuńlifebysusanna.blogspot.com
nie znam, fajnie że efekt przypadł Ci do gustu :)
OdpowiedzUsuńKolejna maseczka w płachcie, która mnie kusi... :)
OdpowiedzUsuńCzy z tej serii są też maseczki dla cery suchej i skłonnej do podrażnień? Chętnie wypróbowałabym coś, co nawilżyłoby skórę, ale zwyczajnie boję się eksperymentować ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiamy opakowania tych masek, są cudowne <3.
OdpowiedzUsuńto może i ja się skuszę, bo jak coś ładnie pachnie....
OdpowiedzUsuń