Strony

sobota, 21 grudnia 2024

Smaczny Targ w Katowicach: Festiwal Azjatycki, Festiwal Kawy i Czekolady, Festiwal Piwa, Wina i Trunków rzemieślniczych, Sakura Festiwal Japoński

Wycieczka do Katowic to praktycznie całodzienna wyprawa. Dlatego przed seansem Zła nie ma zaplanowałam odwiedzić Smaczny Targ w Katowicach: Festiwal Azjatycki, Festiwal Kawy i Czekolady, Festiwal Piwa, Wina i Trunków rzemieślniczych, Sakura Festiwal Japoński. Wiadomo było trzeba coś zjeść, moim zdaniem nieprzyjemnie się odpoczywa, gdy burczy w brzuchu. Bilety na to wydarzenie kosztowały 13 złotych oraz kupiłam je wcześniej on-line. Można było je także kupić stacjonarnie, ale były one droższe. Zdziwiło mnie to, ponieważ wszystkie tego typu festiwale na których byłam zawsze były darmowe. Impreza odbywała się w Międzynarodowym Centrum Kongresowym, więc odwiedzający nie musieli się martwić o niepogodę. Nie trzeba było się martwić o kurtki, ponieważ została udostępniona szatnia. 
Na początku postanowiłam zobaczyć co poszczególne stoiska oferują. Stanowisko serwujące okonomiyaki prezentowało się na pierwszy rzut oka "okey" ale po zobaczeniu finalnego produktu nie zdecydowałam się na te placki. Wyglądały słabo, podstawa potrawy bardziej przypominała spód na pizze oraz brakowało mi majonezu Kewpie. Za to góra polana była czymś co przypominało musztardę. Najlepsze okonomiyaki w Polsce serwuje Yaki Kingu. Bardzo żałowałam, że ich nie było.
Take a bowl zdecydowanie polecam omijać szerokim łukiem. Jedzenie wyjątkowo niesmaczne a kucharz najwidoczniej nie ma zielonego pojęcia o koreańskiej kuchni. Na tegorocznym Food Fest skusiłam się na dwie pozycje i obie były niejadalne. Najgorzej prezentował się ryż, który był po prostu twardy. Obsługa też pozostawia wiele do życzenia.
Wybór był dość spory. Odwiedzający Smaczny Targ mogli próbować dań z różnych kuchni świata. Niestety większość potraw było wcześniej przygotowanych i leżały one na stołach. Szkoda, bo przecież było zaplecze na elektryczne grille czy parniki. Jedzenie najświeższe jest najsmaczniejsze. Taki zabieg sprawiał, że jedzenie było zimne, niechrupkie i nie prezentowało się najlepiej.
Strefa gdzie można było kupić "pamiątki" była różnorodna. Oprócz tanich chińskich gadżetów czy ubrań znalazły się prawdziwe perełki z rękodziełem. Ładne grafiki czy biżuteria hand made cieszyły oko. Dla fanów Pokemon, które od pewnego czasu przeżywają drugą młodość były maskotki oraz karty. Duży wybór japońskich słodkości,  zupek koreańskich i azjatyckiego alkoholu. Ceny wyże niż w sklepach internetowych ale jeśli zależało Wam na produkcie od ręki to zakupy na takim targu to dobry wybór. Od siebie dodam, że KitKat to dobra opcja dla osób, która uwielbiają słodkie. Aktualnie wersja o smaku pomarańczowym jest moją ulubioną.
Bao (27zł) to zdecydowanie strzał w kolano. Wersja z kimchi zawierała niewielką ilość fermentowanych warzyw, szarpanego mięsa, majonezu i ostrego sosu. Połączenie smakowało nijako. Niestety sama "bułka" zimna, płaska, niewyrośnięta, produkt kupny, który został wyciągnięty z plastikowego papieru. Pamiętam jak wieki temu byłam w Naszym Bao. Ideał, którego już nie nigdy nie zjemy, ponieważ lokal już od kilku lat nie istnieje. Bardzo nad tym ubolewam.
Kolejnym bao (20zł) na którym się zdecydowałam było to z mięsem. Drugie olbrzymie rozczarowanie. Będąc w Japonii jadłam je raz dziennie w formie szybkiej przekąski. Było gorące, miękkie z dużą ilością soczystego mięsnego nadzienia. Tutaj natomiast bułeczka była twarda, a farsz suchy. Było go także tyle co na lekarstwo. W najmniejszym stopniu nie zaspokoiłam głodu. Nie wspominając o tym, że była ona zimna. Dlaczego? Nie wiem. Podejrzewam, że właściciele stoiska chcieli zaoszczędzić na czasie i postanowili wszystko przygotować wcześniej.
Kolejną pozycją na którą się zdecydowałam to duży summer rolls z krewetką. I tak jak jestem wielką przeciwniczką wyrzucania jedzenia do kosza, to tak ta niesmażona sajgonka po dwóch gryzach wylądowała w koszu. Tego na serio nie dało się zjeść. Było mdłe, z okropnym posmakiem jakiegoś zioła. Krewetki tyle co kot na płakał. Wewnątrz królował suchy makaron ryżowy. Nawet sos nie pomógł. Miałam wielkie nadzieje odnośnie tej pozycji, jak widać zbyt wielkie.
Po wyjątkowo słabym jedzeniu postanowiłam udać się na część z alkoholami. W tym roku swoje stoisko miał Anders Browar, który samodzielnie warzy swoje piwo w Sycowie. Wybór padł na zestaw testowy (30zł/8*100ml). Lubię takie rozwiązania, bo jeśli nie macie swojego ulubionego piwa i nie wiecie co Wam zasmakuje to możecie popróbować nowych smaków. Mi najbardziej smakował numer 4, który nie był ani za słodki ani za gorzki. Dobrze wyważony smak.
Pastel de nata od Bom Dia to było najlepsze stoisko z jedzeniem tego wydarzenia. Jako fanka borówek zdecydowałam się na nieklasyczna wersję tego portugalskiego wypieku. Delikatny budyń, chrupiące ciasto a całość przełamana owocami. Aż żałuje, że kupiłam tylko jedną na wynos bo było fenomenalne. Jeśli będziecie kiedyś w Krakowie to skuście się na klasyczną lub nie babeczkę. Albo lepiej skomponujcie własny zestaw składający się z różnych wersji. Nie zawiedziecie się na pewno. Mi dalej ślinka leci na myśl o nich.

Niestety nie mogę polecić tegorocznych targów. Jedzenie było co najmniej rozczarowujące. Może w przyszłym roku się poprawią. Mam taką cichą nadzieję, bo w tym roku wydałam około 150 złotych a wyszłam głodna i musiałam zjeść ciepły posiłek w innym miejscu. Szkoda, na prawdę szkoda. 

ClaudiaMorningstar

czwartek, 12 grudnia 2024

Zła nie ma

W polskich kinach niezwykle rzadko puszczane są azjatyckie filmy. Gdy mam ochotę na zobaczenie japońskiego tytułu zdecydowanie wybieram małe kina studyjne niż wielkie sieci kin. Powód jest prosty. To właśnie one skupiają sią na pozycjach, których raczej nie zobaczymy w sieciówkach. Najbliższe mnie tego typu kino znajduje się w Katowicach. Mieści się w ścisłym centrum, na rynku, więc nie ma problemu z dojazdem. Jest niewielkie, ma kilka sal kinowych, kawiarenkę. Za bilet normalny zapłacimy 21 złotych co jest niewątpliwą konkurencją dla np. Heliosa, gdzie weekendowy bilet kosztuje prawie 27 złotych.
Opis dystrybutora kina: Takumi (Hitoshi Omika) mieszka w lesie niedaleko Tokio i opiekuje się córką Haną (Ryô Nishikawa). Codzienny rytm społeczności zaburza przyjazd przedstawicieli korporacji, którzy na polanie odwiedzanej przez jelenie chcą zrobić nowoczesny przyczółek glampingowy, oferujący mieszczuchom biwakowanie w ekskluzywnych warunkach. Opór lokalnej społeczności jest spokojny, ale stanowczy. A im dalej w las, tym więcej pojawia się wątpliwości. 
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to niezwykłe czyste ubranie głównego bohatera. Wygląda jakby pracował w biurze a nie na tartaku. Mężczyzna mieszka w lesie, rąbie drewno, czerpię wodę z naturalnego źródła a jego strój czy buty są w nienagannym stanie. Bez opiłków drewna, kurzu, czy błota. Wyglądało to dość nienaturalnie. I nie pasujące do miejsca gdzie rozgrywa się akcja. Sam film prowadzony jest w żółwim tempie. Przegadany film, bez nagłych zwrotów akcji. Prosta fabuła. Nieco filozoficzna poszukująca odpowiedzi na pytanie: "Czy zło istnieje". Reżyser za pomocą kolorów doskonale dzieli ludzi na tych "obcych", którzy przyjechali z propozycją inwestycji a "lokalnych mieszkańców," którzy mieszkają od zawsze w niewielkiej wsi. Możemy podziwiać tutaj przepiękne widoki, majestatyczne góry, surową przyrodę. Zawrotne zakończenie, niejednoznaczne który moim zdaniem jest "z czapy". Jak dla mnie zupełnie niezrozumiałe, przekombinowane i niepasujące do całości filmu. Człowiek długo po seansie zastanawiał się o co chodzi. Być może takie było przesłanie tego tytułu. Aby usiąść i pomyśleć nad nim. Jedno jest pewne. Zła nie ma długo zostanie w mojej pamięci.

ClaudiaMorningstar

poniedziałek, 9 grudnia 2024

Japoński ogród botaniczny w Pradze

Niedawno miałam przyjemność odwiedzenia Pragi. Pogoda dopisywała, więc oprócz tradycyjnych historycznych atrakcji postanowiłyśmy zwiedzić Ogród Botaniczny w Pradze. Wejście nie było szczególnie drogie, ponieważ bilet dla osoby dorosłej kosztował 180kc (przez internet zaoszczędzicie 30kc) a sam ogród jest ogromny. Oprócz ogrodu japońskiego, znajduje się znajduje się różne ogrody tematyczne takie jak angielski, norweski czy wiejski a nawet możemy podziwiać tropikalne rośliny w szklarni. Należy jednak pamiętać, że jeśli zależy nam na konkretnym ogrodzie to musicie obejść cały teren, nie ma możliwości wejścia na konkretny. W wekeend dodatkową atrakcją są występy na żywo.  Za to u samej góry znajduje się bardzo klimatyczna winiarnia z doskonałym winem. Można skusić się na kieliszek albo od razu na całą butelkę. Wnętrze jest klimatyzowane a z tarasu rozprzestrzenia się widok na liczne winorośla. 
Ogród japoński to średniej wielkości placyk. Możemy na nim podziwiać niewielki wodospad, klony japońskie oraz niskie krzewy. Kolor, który króluje w tym ogrodzie to "zielony", nieliczne kwitnące rośliny dodają mu uroku. Brakuje mi tutaj natomiast jeziorka z karpiami koi, które mogłam podziwiać chociażby we wrocławskim ogrodzie. Za każdym razem uważam, że do doskonała "atrakcja" ogrodu. Wielobarwne ryby dodają "koloru" prostemu charakterowi ogrodu.  Szkoda także, że nie ma niewielkiego stoiska przekąskami, zdecydowanie dodałoby to klimatu. 
Co ciekawe odwiedzający mogą podziwiać liczne bonsai. Pierwszy raz spotykam się aby umieścić tego typu aranżacje w ogrodzie. Doskonała okazja aby móc podziwiać je z bliska! Osobiście nie mam ani talentu ani cierpliwości aby zrobić własne drzewko, ale nie ma wielu miejsc, gdzie można je dokładnie pooglądać. Podoba mi się rozwiązanie aby kamienne donice postawić na wysokich stołkach, dzięki temu rozwiązaniu nie trzeba się schylać.

Podsumowując ogród botaniczny w Pradze to na prawdę ciekawe miejsce. Doskonałe miejsce na długi spacer wśród roślinności. Jeśli uważacie, że jest za daleko to możecie odwiedzić jeden z licznych w Polsce. Satomi w Pisarzowicach albo Ogród Japoński we Wrocławiu w sezonie jest doskonałą propozycją na spędzenie czasu na świeżym powietrzu.

ClaudiaMorningstar
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka