Strony

poniedziałek, 8 listopada 2021

Moon cake, czyli słodycze na Święto Środka Jesieni

W zeszłym roku testowałam moon cake produkcji wietnamskiej. W tym roku spróbowałam ich chińskich odpowiedników. Ponownie są one gotowe, ponieważ gdy pojechałam po nie do Warszawy to okazało się, że kawiarnia tymczasowo jest zamknięta. No cóż w przyszłym roku spróbuję ponownie zjeść te świeżo zrobione. W końcu do trzech razy sztuka. W tym roku kupiłam je w Wanxin Supermarket, który oferował te słodycze w kilku wersjach smakowych. Oczywiście w moim koszyku wylądowały wszystkie odmiany dostępne w sklepie. Cena nie była wysoka, bo za porcję zapłacimy 15 zł. 
Jak widzicie poszczególne smaki nie różnią się zdobieniem ciasteczka, są identyczne zewnątrz. Rozróżnicie je jedynie po wyglądzie wewnętrznym oraz smaku.
Przy zakupie 4 sztuk nasze ciasteczka zostają zapakowane w metalową puszkę z wzorem piwonii, które zawsze kojarzą mi się z zakazanym miastem. Jak to w haremie przywileje zależały od pozycji. Jeśli byłaś cesarzową to mogłaś mieć na ubraniu różę a jak konkubiną to piwonię. Bardzo lubię taką sztukaterię. W pudełku każdy moon cake odpowiednio był chroniony przed stwardnieniem, dodatkowo dołączone były plastikowe widelczyki i nożyki jeśli chcieliśmy podkroić je na cząstki.
Wuren Mooncake wersja, która zdecydowanie trafia w starsze pokolenie. Mimo że do niego nie należę to bardzo za nimi przepadam. Farsz wykonany jest z różnych pestek, ziaren i orzechów takich jak np. migdały bądź orzechy włoskie. Delikatnie słodki, przyjemnie ciągnący się.
Wersja z czerwoną fasolą to klasyk. Również smaczny. Przyjemnie miękki oraz zbity. Dobrze przygotowany, więc nie znajdowały mi się żadne grudki. Nie zapychał, a słodycz nie dominowała nad smakiem.
I ostatnia wersja. Przyznam się szczerze, że miałam niemały problem z rozszyfrowaniem smaku. Nie znam chińskiego, a oznaczeń angielskich nie było. Z pomocą przyszedł mi niezastąpiony wujek google. Metodą prób i błędów wywnioskowałam, że to ciasteczko faszerowane jest pastą z nasion lotosów. Samą roślinę uwielbiam w wersji z mięsem, więc nic dziwnego że na słodko również mi smakowała. Wnętrze miało identyczną strukturę co wersja z czerwoną fasolą. Różniło się smakiem. Było słodsze i bardziej wyraziste w smaku.

Jedliście kiedyś moon cake?
ClaudiaMorningstar

21 komentarzy :

  1. Bardzo smakowicie wyglądają te ciasteczka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś probowalam coś takiego i ciekawa sprawa

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jadłam, super przeczytać o takich nietypowych słodkościach, bardzo ładne jest to opakowanie z piwoniami 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajnie wyglądają te ciasteczka. Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ smakowicie się prezentują :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Smakowicie wyglądają, nie miałam okazji spróbować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie jadłam moon cake. Myślę, że warto spróbować takich ciasteczek.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie jadłam moon cake, ale wygląda pięknie - te zdobienia Wow ! Chętnie bym spróbowała i ta magiczna nazwa :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moon Cake prezentuje się bardzo smakowicie :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Księżycowe ciasto mnie najbardziej ciekawi :) Ogólnie nie słyszałam o tym święcie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wersja Wuren Mooncake chyba pasowałaby mi najbardziej. Muszę kiedyś wypróbować te przysmaki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. love mooncake... delicious.

    Have a great autumn

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyglądają smacznie i podoba mi się ich skład ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyglądają apetycznie. Nie jadłam nigdy takich, ale chetnie bym spróbowała :) Ale środek widać solidnie wypełniony :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pięknie wygląda ta metalowa puszka a same ciasteczka rewelacja. Ciekawa jestem ich smaku :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem dlaczego, ale sama nazwa moon cake kojarzyła mi się z zimowym świętem :) Może przes skojarzenie białego śniegu i srebrnego księżyca :) Nie jadłam nigdy, ale wyglądają uroczo. Zaskoczyłaś mnie też tym farszem - lotos, fasola. Muszę spróbować w przyszłym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Probowalabym Claudio :) super sprawa. Puszeczka obledna. Ciekawe to wszystko co prezentujesz. Ja w pazdzierniku skusilam sie na kuchnie tajska po raz pierwszy. Zamowilam danie zielone curry. Palilo gebe niemozebnie ale bylo mega pyszne. Chyba znow zasmakuje w kuchni azjatyckiej. Cudownie gotuja.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka