Ostatnia wizyta w restauracji koreańskiej ubiegłego roku. Wybór padł na K-bar piękna. Lokal położony w bliskiej odległości od Marcello, gdzie serwują wyśmienite drinki, smaczna pizze oraz ravioli oraz naszego hotelu, gdzie wraz z Pauliną zatrzymałyśmy podczas wspólnego weekendu w Warszawie.
Na początek zdecydowałam się na kimchi jjiagae. Danie, które bardzo lubię i chętnie zamawiam. To nie do końca było udana pozycja. Smaczna, nie zaprzeczę ale to nie był ten smak. Smakowała jak ostry kapuśniak. Jakby do garnka nalano za dużo wody i wyszła rozwodniona. Banchany na które składały się algi oraz kalarepa oraz ryż bez zarzutu.
Paulina skusiła się na yellow KFC chicken. Kurczak soczysty, idealnie chrupiący a za sprawą lepkiego sosu odpowiednio słodki. Ryż kleisty, kimchi idealne. Nie za ostre ani nie za kwaśne.
Na przystawkę do dzielenia zamówiłyśmy pajeon. Chrupiący, aromatyczny z dużą ilością kimchi. Nie za tłusty ani nie namoknięty olejem.
Bulgogi kimabap to druga przystawka, której nie mogłyśmy sobie odmówić. Duża rolka wypełniona po brzegi delikatnym mięsem wołowym oraz chrupiącymi warzywami. Plus za bardzo smaczny ryż. Do picia każda z nas zamówiła lemoniadę. Zimne, orzeźwiające z wyczuwalną owocową nutą.
Lokal zupełnie nie w moim guście. Było ładnie, surowo z neonami. Na ścianie przepiękne murale. Klimat przypominał stare bary w Berlnie albo Szanghaju. Nie słodko-pierdząco jak w lokalach do których często chodzę. Za to meble rodem z PRL-u, ciekawe chociaż żywcem wyciągnięte z mieszkania od ulubionej cioci. Nieco głośno za sprawą lecącego z głośników techno. Miła oraz pomocna obsługa, dbająca o klienta. Chciałabym więcej miejsc z taką obsługą kelnerską. Jeśli poprawią kimchu jiaga to byłabym częstszym gościem. Niestety nie mogę powiedzieć ile kosztowały poszczególne zamówione pozycje, ponieważ zgubiłam rachunek. Wyciąg z banku podpowiada, że za całość zapłaciłam 165 złotych, co wydaje się normalną ceną jak za obiad w koreańskiej restauracji.
ClaudiaMorningstar