Nie wiem jak Wy ale osobiście nie jestem fanką Łodzi. Miasto wygląda jakby niedawno wybuchła tam wojna, jest brzydko i nie za ciekawie. Oczywiście jest kilka perełek, ale miasto nie jest na tyle interesujące aby jechać tam bez ważnego powodu przez pół Polski. Chcąc połączyć przyjemne z pożytecznym. Postanowiłam spotkać się z internetową koleżanką w Kuroneko, miejscu, które słynie z kuchni japońskiej. Byłyśmy w sobotę w godzinach wieczornych i co nas zdziwiło, że oprócz nas była jeszcze jedna para. Praktycznie cała sala pusta a bałam się, że nie znajdziemy wolnego stolika, bo nie miałyśmy rezerwacji. Niepotrzebnie. Cała sala ozdobiona jest różnymi zdjęciami czarnych kotów- w końcu nazwa lokalu do czegoś zobowiązuje. Pamiętajcie, że restauracja ma dwa różne menu: na zamówienie (m.in. sukiyaki, nabe czy shabu shabu oraz drugą część dostępną od ręki (np. kurczak karaage, grillowana makrela, sushi).
Okonomiyaki z wieprzowina (48zł). Jedne z lepszych, które jadłam w Europie. Nie pobiły tych od YakiKingu. Ale mi osobiście smakowały. Chrupiące z zewnątrz, miękkie w środku. Nie żałowali płatków bonito, za którymi osobiście nie przepadam ale zapomniałam poprosić o wersji bez. No trudno. Tak to w życiu bywa.
Gyoza z wieprzowiną (35zł). Uwielbiam dobrze wysmażone, chrupiące pierogi z przyrumienioną skórką. Farsz też niczego sobie, dobrze doprawiony. Nie żałowali mięsa. Do picia zamówiłam choya oryginal (21zł). Jak zawsze przyjemnie słodka. Całość kolacji wyniosła mnie 104zł. Jak myślicie to dużo? Mało?
Agata zamówiła curry. Ja na ten temat tego dania nie mogę się wypowiedzieć, ale z jej relacji dowiedziałam, że było na prawdę bardzo smaczne. Curry aromatyczne a mięso miękkie. Wierzę na słowo!
Z ciekawostek wspomnę, że Kuroneko dostała certyfikat "autentycznej japońskiej restauracji" w roku 2024 przyznawanej przez General Incorporated Association Nintei Nihon Restaurant. Pamiętajcie, że restauracja serwuje kuchnię domową. Możecie się poczuć jak na obiedzi u cioci. Nic wyszukanego, ale najważniejszy jest smak, który moim zdaniem się tutaj broni.
ClaudiaMorningstar
Łódź zdecydowanie prezentuje się lepiej od jakiegoś czasu i mają dużo dobrych miejsca na pycha jedzenie :)
OdpowiedzUsuńW Łodzi byłam dawno temu przejazdem, więc trudno mi zając stanowisko.
OdpowiedzUsuńTe pierożki lubię, są takie delikatne!
Sorry, the city is a disappointment, but at least you enjoyed the food.
OdpowiedzUsuń...I will need to stick with a fork!
OdpowiedzUsuńNie byłam nigdy na chińskim jedzeniu więc najlepiej jakby ktoś ze mną był kto zna coś z tej kuchni. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńNiestety nigdzie w mojej okolicy nie ma chińskiej restauracji a z chęcią spróbowała bym takie pierogi 😉
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie kulinarne wypady.
OdpowiedzUsuńWygląda na bardzo sympatyczne miejsce!
OdpowiedzUsuńByłam tam u koleżanki, bo mnie zaprosiła i byłyśmy w kilku ładnych miejscach, między innymi wielki ogród botaniczny. Cudowny zakątek.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś będę miała okazję pojechać do Łodzi :D
OdpowiedzUsuńFajne miejsce :) Pozdrawiam serdecznie!
Myślę, że ocena jedzenia i restauracji w Twoim wykonaniu jest bardzo ciekawa. Nie znam kuchnii japońskiej na tyle dobrze, by móc się zgodzić, albo nie, więc Twój wpis traktuje jako wskazówkę, co zamówić i czego się spodziewać w podobnym lokalu. Dobrego tygodnia życzę. 🤗
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z taką opinią o Łodzi.
OdpowiedzUsuńLubię azjatyckie smaki. W Łodzi byłam tylko przejazdem, ale mam zamiar kiedyś zwiedzić to miasto.
OdpowiedzUsuńPrzytuliłabym takie curry do żołądka:-)
OdpowiedzUsuńJuż wiem, gdzie będzie szamka przy okazji wypadu na Festiwal Komiksu :D
OdpowiedzUsuń